Policja i prokuratura badają okoliczności śmierci 40-letniego myśliwego z Koła Łowieckiego "Słonka” w Zwierzyńcu. Do tragedii doszło pod Lubaczowem na Podkarpaciu. Na dziś zarządzono sekcję zwłok.
– Zabezpieczyliśmy też broń pozostałych myśliwych oraz lisa ustrzelonego najprawdopodobniej przez Tomasza P. – dodaje Farion.
Pochodzący z Łukowej w powiecie biłgorajskim myśliwy wybrał się w niedzielę rano z bratem na polowanie. Organizowali je myśliwi z Koła Łowieckiego "Jeleń” w Oleszycach na Podkarpaciu. Wzięło w nim udział ponad 20 myśliwych podzielonych na dwie grupy.
Tomasz P. miał przy sobie kniejówkę. To broń myśliwska z dwiema lufami: gładką i gwintowaną. Pozwala na polowanie na ptactwo i grubą zwierzynę. – Nasz myśliwy ustrzelił lisa i pewnie chciał go dobić. Mógł się potknąć i pociągnąć za spust – przypuszcza Henryk Studnicki, zamojski łowczy okręgowy.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 40-latka. – Kluczowe dla ustalenia okoliczności wypadku będą wyniki sekcji zwłok oraz ekspertyzy kryminalistyczne. Udzielą odpowiedzi na zasadnicze pytanie: z czyjej broni padł strzał, który uśmiercił myśliwego i lisa – powiedziała nam Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.
– Jesteśmy wstrząśnięci – mówi Kazimierz Jordan, prezes Koła Łowieckiego "Jeleń” w Oleszycach. – To pierwsze takie zdarzenie w 60-letniej historii naszego koła. Moim zdaniem doszło do nieszczęśliwego wypadku, ale oczywiście policja i prokuratura badają okoliczności. Polowanie odbywało się zgodnie z przepisami i dopełniliśmy wszelkich reguł sztuki myśliwskiej.
Tomasz P. był doświadczonym myśliwym z 18-letnim stażem. Zostawił żonę i czworo dzieci.