Geodeta gminny podrobił dokumenty. Na ich podstawie jedna z mieszkanek gminy przekazała jej nieodpłatnie grunt pod drogę. Ale sprawa wyszła na jaw i zakończyła się w sądzie. Geodeta został skazany. Wójt nie poczuwa się do winy i nie chce wypłacić ani grosza za grunt pod drogą.
– Postanowiłam więc zapytać w gminie, co dzieje się z tą ziemią. I nagle okazało się, że ja przekazałam dobrowolnie ten grunt gminie – mówi Elżbieta Wawerska. – Ale to nieprawda. Jestem biedną osobą, nie stać mnie na takie darowizny.
Wystąpiła więc do sądu. Oskarżyła gminę o sfałszowanie dokumentów. Po ekspertyzie grafologa okazało się, że dokumenty rzeczywiście są podrobione. A fałszerstwa dokonał gminny geodeta. Uchylono więc decyzję podziałową. Teraz wójt nie chce wydać drugiej decyzji podziałowej. Chce drogę oddać pani Elżbiecie, bo gmina nie ma pieniędzy, żeby ją wykupić.
– Wójt mówi ludziom, że ta droga jest moja. I że to ja powinnam położyć na niej asfalt. Chce nas ze sobą skłócić – żali się pani Elżbieta.
Sprawa trafiła do lubelskiego Starostwa Powiatowego. – Ale my nic nie możemy zrobić dopóki gmina nie wyda decyzji podziałowej – rozkłada ręce Anna Hordyjewska, naczelnik Wydziału Inwestycji i Gospodarki Mieniem. – Dopiero na jej podstawie można wyznaczyć odszkodowania za grunt pod drogą.
Wójt Kazimierz Gorczyca w rozmowie telefonicznej stwierdził, że pani Wawerska jest osobą konfliktową. Poza tym spiera się z gminą, że pierwsza decyzja została wydana w oparciu o jakieś sfałszowane dokumenty. Na stwierdzenie, że fałszerstwo zostało orzeczone prawomocnym wyrokiem sądu stwierdził, że... to jest sprawa pani Wawerskiej i jego nie dotyczy.
Innego zdania są pracownicy Wydziału Rozwoju Regionalnego Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – To jest droga publiczna. Wójt nie może jej po prostu zwrócić. Musi za nią zapłacić. Nie może straszyć ani pani Elżbiety, ani właścicieli okolicznych działek – twierdzi Lucjan Osiecki, kierownik Oddziału Gospodarki Nieruchomościami Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Problem jednak w tym, że wójt cały czas przedłuża wydanie decyzji. A w 2008 roku sprawa odszkodowania ulegnie przedawnieniu. – Pozostanę wtedy i bez pieniędzy, i bez drogi – żali się pani Wawerska.
Do sprawy wrócimy. •