Daniel trafił do szpitala ze złamanym nosem, pękniętym bębenkiem, podbitym okiem i krwiakami na całym ciele.
28-letni Daniel przeleżał w szpitalu dziewięć dni, właśnie został wypisany do domu. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożyła jego matka. - Jeżeli coś przeskrobał, powinien być ukarany - stawia sprawę jasno Bożena Pyc. - Ale to nie jest worek treningowy!
W niedzielę miną dwa tygodnie, jak Daniel Pyc świętował z kolegami swoje urodziny. - Ognisko przeciągnęło się do późna - wspomina. - Wracając do domu, wstąpiliśmy do baru. Zachowywali się głośno. Chcieli zamówić piwo na kredyt, ale barmanka nie chciała o tym słyszeć. - Wstając, przewróciłem stolik, stłukły się dwa kufle - wspomina tomaszowianin.
- Był pijany, ale się nie przewracał, nie szukał zaczepki. Zdenerwowałam się, bo zbił dwa kufle i wylał piwo -- mówi Paulina Wronka, barmanka. I zapewnia, że Daniel Pyc nie oberwał w barze. - Nie było żadnej bójki, nie widziałam na jego twarzy obrażeń.
Mówi, że zabrali mu telefon komórkowy, uniemożliwiając kontakt z rodziną. Z tomaszowskiej komendy trafił do izby wytrzeźwień w Zamościu. Miał ponad 2,6 promila. - Czułem, że cały puchnę, nie słyszałem na lewe ucho, ale pielęgniarz nie chciał wezwać lekarza - opowiada.
Na drugi dzień znalazł się w szpitalu, gdzie zoperowano mu pogruchotany nos. Lekarze stwierdzili też uraz twarzoczaszki, pęknięcie błony bębenkowej i pourazowe zapalenie ucha.
Stróże prawa nie mają sobie nic do zarzucenia. - Nie było żadnego pobicia - zapewnia nadkomisarz Marek Czerenko z Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie.
To skąd obrażenia? To wyjaśni śledztwo. - Przesłuchujemy świadków i zabezpieczamy dokumentację medyczną - powiedział nam wczoraj Jerzy Piechnik, szef Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie, która wszczęła dochodzenie w kierunku nadużycia uprawnień przez miejscowych funkcjonariuszy.