Czy w niedzielę parafianie ze Skowieszyna znowu będą się modlili w kościele sami? Przed tygodniem proboszcz się nie pojawił.
Poszło o geografię. Wieś Skowieszyn od kilkuset lat należy do parafii na puławskich Włostowicach. Wkrótce może się to zmienić. Proboszcz z Włostowic zaproponował przypisanie kościoła do parafii w Końskowoli, do której jest znacznie bliżej.
Parafianie się złoszczą, bo - jak mówią - o wszystkim dowiedzieli się przypadkiem. I właśnie dlatego wieś na proboszcza się obraziła. Do pierwszej scysji doszło dwa tygodnie temu.
- W niedzielę przyjechałem na mszę z księdzem rezydentem z Końskowoli, który decyzją księdza arcybiskupa miał sprawować opiekę nad kościołem w Skowieszynie. Ale decyzji o przeniesieniu parafii do Końskowoli wcale nie było. Po prostu jemu do Skowieszyna będzie bliżej dojeżdżać. Tymczasem ludzie nie wpuścili nas do środka. Odstąpiliśmy, bo nie chcieliśmy nikogo prowokować - opowiada ks. Waldemar Żyszkiewicz.
W ostatnią niedzielę ksiądz do Skowieszyna już nie przyjechał. - Wynajęliśmy więc autokar i pojechaliśmy wspólnie na mszę do Włostowic. A potem wróciliśmy do wsi i w naszym kościele modliliśmy się sami - opowiada Danuta Łucjanek z rady parafialnej.
Wcześniej, żeby wyjaśnić nieporozumienia, parafianie i ksiądz spotkali się w remizie strażackiej. Ale sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej. - Zostaliśmy przez księdza porównani do Sodomy i Gomory. Niech pan napisze, że cała wieś płacze, bo ksiądz nas wyklął. Ja mu powiedziałem wprost, że nie jest godzien nosić sutanny - denerwuje się Henryk Czarnobil.
Ksiądz Żyszkiewicz broni się, że jedynie zacytował fragment prawa kanonicznego. Chodzi o zapis, który mówi, że za trwanie w długim nieposłuszeństwie wobec władz kościelnych, arcybiskup może nałożyć interdykt. To kara oznaczająca zakaz odprawiania obrzędów religijnych na danym terenie. Poważniejsza w skutkach jest jedynie ekskomunika.
- Podobnie zachowywały się przecież byłe betanki. Ale czekamy na dobrą wolę ze strony mieszkańców. Jeżeli otrzymam sygnał, że wpuszczą mnie i księdza rezydenta na mszę, to o wszystkim zapomnimy - zapowiada ks. Żyszkiewicz.