- W piątek podpisaliśmy umowę z bankiem i od razu przystąpiliśmy do skupu - mówi Hieronim Karpiński, prezes Zamojskich Zakładów Zbożowych, firmy, która jako druga (po Triticarr w Krupcu k. Krasnegostawu) przystąpiła do interwencyjnego skupu. - Prowadzimy go w Zamościu i Tuczapach. W środę zaczniemy przyjmować zboże w Lubyczy Królewskiej.
W sumie ZZZ zamierzają skupić z dopłatami 11 tys. ton pszenicy.
Tymczasem rolnicy oczekują w tasiemcowych kolejkach.
- Stoję już blisko dobę - mówi Jarosław Kostrubała z Huszczki Dużej (gm. Skierbieszów). - I co mamy zrobić? Chyba oddać komuś zboże za darmo - przyłącza się Henryk Waśko z Wysokiego (gm. Zamość).
Wczoraj rano kolejka do elewatora w Zamościu kończyła się na wysokości kina "Stylowy”. Interweniowały służby porządkowe. - To w celu zapewnienia bezpieczeństwa - wyjaśnia podinspektor Józef Siemko, naczelnik sekcji ruchu drogowego KMP w Zamościu. - Skierowaliśmy rolników z ulicy Marszałka Piłsudskiego obwodnicą na ul. Kilińskiego.
W jeszcze większej kolejce stali rolnicy przed punktami skupu w Tarnogrodzie i Babicach (gm. Biłgoraj), gdzie wczoraj rozpoczęto skup interwencyjny. - W Babicach kolejka ma ok. 5 km długości - mówi Jerzy Gałka z Przedsiębiorstwa Przemysłu Zbożowego Kapka w Tarnogrodzie, które zamierza skupić łącznie 6 tys. ton pszenicy. - Urywają się telefony. Nie tylko od rolników z Lubelszczyzny, ale i Podkarpacia. Przy takim tempie w ciągu paru dni wyczerpiemy przyznany nam limit skupowy.
Dlaczego interwencyjny skup idzie jak po grudzie? - Bo większość firm, które podpisały z nami umowy, do tej pory nie uzyskała kredytów w bankach - wyjaśnia Władysław Saba, wicedyrektor Oddziału Terenowego Agencji Rynku Rolnego w Lublinie. - Rolnicy muszą poza tym zrozumieć, że na raz nie da się wszystkiego skupić. Z każdym dniem przybywać będzie punktów, w których będą mogli zdać zboże.
A plony są w tym roku wyjątkowo dobre i w ponad 90 proc. spełniają wymagane parametry jakościowe. - W naszym mikroregionie plony na pewno będą lepsze niż przed rokiem, nawet w granicach 70-80 kwintali z hektara - informuje Wiesława Kowalczuk, specjalista ds. produkcji roślinnej w oddziale Wojewódzkiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Sitnie.
Według prezesa Lubelskiej Izby Rolniczej, rolnicy na zbożu nie zrobią jednak żadnego interesu. - Za otrzymane pieniądze nie zdołają nawet odtworzyć produkcji - uważa Robert Jakubiec.