Uszkodzony amerykański satelita szpiegowski może na nas spaść. Na jego pokładzie jest pół tony silnie trującego paliwa kosmicznego.
Informacje o niebezpiecznym satelicie dotarły dziś do naszego kraju ze Stanów Zjednoczonych. Ważący ponad 2 tony obiekt trafił na orbitę w grudniu 2006 r. Wkrótce doszło do awarii i Amerykanie stracili nad nim kontrolę. Teraz okazało się, że w pierwszych dniach marca sputnik może uderzyć w Ziemię.
Dziś po południu radio RMF RM podało, że zagrożone są wszystkie tereny poniżej linii Terespol-Warszawa-Leszno. Niedługo później okazało się, że satelita może spaść na obszarze całego kraju. Szef resortu obrony poinformował, że może to nastąpić w dowolnym miejscu pasa kuli ziemskiej, między południową Szwecją a środkową Afryką. - Prawdopodobieństwo, że spadnie na nasz kraj jest znikome - podkreślił Bogdan Klich. - Ale jest.
Polski rząd uruchomił system reagowania kryzysowego. Będzie zbierał informacje o wszystkim, co wiąże się z niebezpiecznym satelitą. I podejmował decyzje o ewentualnych działaniach. - Służby kryzysowe podległe wojewodzie są w pełnej gotowości. - zapewnia Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego.
Na baczność zostały też postawione wojskowe sztaby kryzysowe. - Nie mamy żadnych specjalnych instrukcji. Ale, w razie czego, jesteśmy do dyspozycji - mówi kpt. Dariusz Drączkowski z lubelskiej 3. Brygady Zmechanizowanej.
- Satelita, lecący w kierunku kuli ziemskiej, najprawdopodobniej spali się w atmosferze - tłumaczy tymczasem prof. Longin Gładyszewski z Instytutu Fizyki lubelskiego UMCS. - Do Ziemi mogą dotrzeć jego odłamki. I to one mogą okazać się niebezpieczne.
Niepokój wywołuje też 500 kg hydrazyny - silnie trującego związku, który znajduje się na pokładzie satelity. Jest wykorzystywany jako paliwo kosmiczne. Gdyby zbiornik z paliwem uderzył w Ziemię, spustoszyłby powierzchnię porównywalną do dwóch boisk piłkarskich.
- Ale to będzie możliwe, gdy satelita będzie leciał pod odpowiednim kątem - mówi Stanisław Godyński z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Lublinie, który monitoruje informacje o zagrożeniu.
- A to mało prawdopodobne - uspokaja prof. Dobiesław Nazimek z Zakładu Chemii Środowiskowej UMCS. - Hydrazyna jest cieczą niezwykle łatwopalną. I powinna spalić się w atmosferze.
Na wszelki wypadek Amerykanie ogłosili wczoraj, że wypłacą odszkodowania za straty, jakie mogą wyrządzić szczątki satelity. Zapowiedzieli też, że go zestrzelą. W ciągu trzech-czterech dni amerykański okręt wystrzeli rakiety, które zniszczą satelitę. (DRS, PIM)