![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
![Wrak stoi na posesji Juraków. Właściciele firmy wycenili straty na 35 tys. zł (samochód) plus 10 tys](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/news/2013/2013-09/NEWS01_130919641_AR_-1_0.jpg)
Czy dyspozytor Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej za późno wysłał pomoc do płonącego samochodu? Wyjaśni to postępowanie dyscyplinarne.
![AdBlock](https://cdn01.dziennikwschodni.pl/media/user/adblock-logos.png)
Według przedstawiciela firmy, dyspozytor podejrzewał, że zawiadomienia są żartem (lokalizator GPS miał wskazywać, że dzwoniący nie jest tam gdzie twierdził, że jest). Ostatecznie strażacy przyjechali, bo prawdopodobnie o płonącym aucie zawiadomił też mieszkaniec Borzechowa.
Właściciel firmy wycenił stratę na samochodu na 35 tys. zł plus 10 tys. zł za spalone 1110 plastikowych skrzynek, które przewoził pojazd.
– Zestawiliśmy czasy rozmów i odsłuchaliśmy ich treść. Nie wiem, czym w niektórych momentach kierował się dyspozytor. Z nagrania wynika, że mógł mieć wątpliwości, co do lokalizacji zgłaszającego. Czekam na pisemne wyjaśnienia dyspozytora.
Na razie niczego nie przesądzam – mówił nam Mirosław Hałas, komendant miejski PSP w Lublinie.
Pismo z wyjaśnieniami od dyspozytora trafiło w ręce komendanta w poniedziałek.
– Strażak nie usprawiedliwił swojego działania. Zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne, które wyjaśni sprawę – informuje Michał Badach, rzecznik prasowy PSP w Lublinie.
Podczas postępowania m. in. zostanie przesłuchany dyżurny (obecnie jest na szkoleniu). A właściciel spalonego auta, PHU Anex, szykuje pozew cywilny do sądu przeciwko strażakom.