Ze statystyk wynika, że nasze pensje wzrosły w ostatnim roku o 9 procent. Problem w tym, że nie każdy dostał podwyżkę,
Najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego nie pozostawia złudzeń - życie jest dziś droższe niż przed rokiem nawet o kilkadziesiąt procent. Więcej płacimy za benzynę, ogrzewanie, a nawet za wizytę u lekarza. Najbardziej jednak podrożały te produkty, które kupujemy na co dzień: masło, ser żółty, bułki, cytryny, mąka, chleb, kurczaki, mleko (od 33 do 20 proc.). Więcej kosztuje też kiełbasa (10 proc.), mięso (od 8 do 2 proc.), olej ( 6 proc.) i jaja (3 proc.).
- Ceny żywności wzrosły i jeszcze wzrosną, szczególnie mleka i mięsa. Nie ma w tym winy rolników, tylko sytuacji na światowym rynku - tłumaczy Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. I dodaje: Pewnie, że to się odbija na naszych portfelach. Ale jedyna rada, to podwyżki płac. Bo ceny na pewno nie spadną.
- Pensje już wzrosły, tyle że nie wszystkim. Najbardziej w budownictwie i przemyśle - mówi Dariusz Jodłowski, prezes Związku Prywatnych Pracodawców Lubelszczyzny. - Sam dałem podwyżki swoim pracownikom od 15 do 20 proc. Powód? Rosnące koszty utrzymania i obawa, że dobrzy specjaliści wyjadą do Irlandii. A tego bym nie chciał.
Z raportu GUS wynika, że na Lubelszczyźnie zarabiamy dziś o 9,3 proc. więcej niż przed rokiem. Średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw wyniosła w październiku 2416 zł brutto (w kraju 2951 zł). Więcej, bo 3003 zł brutto zarabiają pracownicy sektora publicznego, a prywatnego już tylko 2264 zł.
- Najwięcej, bo o 12,8 procent wzrosły na Lubelszczyźnie wynagrodzenia w przemyśle, o 8,7 proc. w handlu i naprawach - wylicza Elżbieta Łoś, kierownik wydziału udostępniania informacji Urzędu Statystycznego w Lublinie.
Ale nie wszyscy zarabiają dziś więcej. - Statystykę zaniżają ubogie rolnicze gminy i niewielkie firmy w małych miejscowościach, tam gdzie nie ma przemysłu - uważa Jodłowski.
- Słucham w telewizji o podwyżkach płac i krew mnie zalewa. Ja nie dostałem nawet złotówki więcej. A na życie wydaję dwa razy więcej - mówi pan Piotr, pracownik prywatnej firmy usługowej.
- Podniosłem w tym roku pensje swoim pracownikom, ale tylko o 3,4 procent, bo na więcej mnie stać - mówi Tadeusz Kutnik, właściciel kilku osiedlowych sklepów spożywczych w Lublinie. - Choćby dlatego, że codziennie hurtownie podnoszą drastycznie ceny żywności. Nie możemy tego przenosić wprost na ceny detaliczne, więc odbija się to na nas.