Maria Kos z Trzeszkowic choruje na białaczkę. Do Hospicjum Świętej Anny trafiła w tym tygodniu. Takich jak ona jest wielu.
Stowarzyszenie Hospicjum św. Anny przyjmuje chorych z zaawansowaną chorobą nowotworową. Działa dopiero trzy tygodnie, a już brakuje mu pieniędzy. Bo choć ma podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, to dostanie je dopiero po rozliczeniu się za pierwszy miesiąc działalności, czyli w praktyce pod koniec roku. A i tak tylko w 60 procentach pokryją one potrzeby placówki.
Pieniądze wydawane są szybciej, niż myśleli założyciele hospicjum, bo wszystkie miejsca są zajęte.
- Zapotrzebowanie jest ogromne. Wczoraj 10-łóżkowy oddział był pełny - mówi Jan Czekierda, prezes zarządu Lubartowskiego stowarzyszenia prowadzącego Hospicjum św. Anny. - Leki, środki czystości, pełne wyżywienie pacjentów pochłonęły już sporą część naszych pieniędzy, które dostaliśmy w darze. Pukamy do drzwi wielu instytucji. Bezskutecznie.
58-letnia Maria Kos z Trzeszkowic (powiat świdnicki) od pięciu lat choruje na białaczkę. Dwa dni temu trafiła do hospicjum z lubelskiego szpitala.
- Nie ma już szans na leczenie mamy - mówi Beata Kos. - Ale tu ma naprawdę cudowną opiekę.
- Apelujemy, żeby ludzie otworzyli swoje serca i podzielili się pieniędzmi oraz darami. Każdego z nas może dotknąć straszna choroba, dlatego nie bądźmy obojętni - podkreśla Ewa Kos, druga córka pani Marii.
- Liczymy na wsparcie. Hospicjum nie wiąże się ze śmiercią, ale z życiem, bez względu na to czy to życie będzie trwać tydzień czy dwa. I to trzeba zrozumieć - dodaje prezes Czekierda.
Pomóżmy
za media. Szczegółowe informacje są udzielane pod numerem telefonu stowarzyszenia 081 854-34-86.