Nie udało się przejęcie pracowniczych akcji w lubelskich cukrowniach. We wrześniu i październiku próbował je przeprowadzić tajemniczy „Inwestor” z Białej Podlaskiej. Tylko garstka pracowników i plantatorów zdecydowała się zbyć swoje akcje po 33 grosze.
– Pan Bartłomiej Paczóski z „Inwestora” przeprowadził u nas może 5 do 10 transakcji – mówi Andrzej Pras, dyrektor cukrowni w Wożuczynie. Podobne informacje otrzymaliśmy w pozostałych lubelskich cukrowniach wchodzących w skład KSC. – Najwyżej 10 emerytów na to poszło – informuje Zbigniew Pleszczyński, przewodniczący Komisji Oddziałowej „Solidarności” w Cukrowni „Rejowiec”.
Handlowa porażka „Inwestora” jest zasługą głównie związków zawodowych. Związkowcy bardzo mocno zaangażowali się w akcję informacyjną na temat kondycji spółki i korzyści, jakie niesie posiadanie jej walorów. Do akcji włączył się też Związek Zawodowy Rolników „Ojczyzna”. We wsiach pojawiły się plakaty przestrzegające rolników przed wyprzedawaniem udziałów Cukrowni „Niemcom”. – Jeśli rolnicy chcą pozbyć się akcji, niech sprzedają je innym rolnikom albo pracownikom cukrowni. Żeby zostały w polskich rękach – apeluje Leszek Zwierz, przewodniczący „Ojczyzny”.
Związkowcy z cukrowni obawiali się bowiem, że w KSC powtórzy się scenariusz ze Śląskiej Spółki Cukrowej, której właścicielem jest niemiecki Sudzucer. Tutaj Bartłomiej Paczóski dwa razy podchodził do wykupu akcji pracowniczych. – I udało mu się. Swoje akcje sprzedał potem niemieckim akcjonariuszom spółki. U nas to nie przejdzie – zastrzega Artur Kotyra, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Cukrowni „Lublin”.
Już niedługo akcje cukrowni mogą się bardzo przydać ich właścicielom. Bo to właśnie oni będą mogli nabywać kolejne akcje koncernu. Ile akcji i w jakiej cenie przypadnie im z 80 proc. pakietu, który w tej chwili jest w rękach Skarbu Państwa, okaże się najpóźniej we wrześniu 2006 roku. – Czekamy na kolejny etap prywatyzacji, dzięki któremu KSC ma szansę zostać spółką plantatorów – wyjaśnia Łukasz Wróblewski, rzecznik Krajowej Spółki Cukrowej.