Dwaj mężczyźni zatruci muchomorem sromotnikowym trafili do w lubelskiego szpitala. Pierwszy jest spod Lubartowa. - Razem z kolegą jadł grzyby usmażone na patelni - mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator oddziału toksykologii szpitala im. Jana Bożego w Lublinie.
12 godzinach od zjedzenia objawy zatrucia. Badania potwierdziły, że to muchomor sromotnikowy. Drugi zatruty muchomorem pochodzi z Kraśnika. Grzyby jadł sam.
Pierwsza w tym roku ofiara sromotnika, którą była 52-letnia mieszkanka Wąwolnicy, wyszła już
ze szpitala. Jest pod stałą kontrolą lekarską i na ścisłej diecie. Kobieta zjadła potrawę z uzbieranych przez siebie grzybów. Niestety, pomyliła pieczarkę polną z muchomorem - mimo że grzyby zbiera od dziecka.
Grzyboznawcy ostrzegają, że młoda pieczarka jest bardzo podobna do truciciela. Dlatego najlepiej z zebranymi okazami przyjść do sanepidu i poradzić się fachowców. Punkty poradnictwa dla grzybiarzy są otwarte przy powiatowych stacjach sanepidu na terenie całego województwa.
Aby uniknąć pomyłki, należy zwrócić uwagę na charakterystyczne cechy muchomora widoczne gołym okiem i łatwe do uchwycenia.
- Ma kilka cech w wyglądzie, których nie mają grzyby jadalne - mówi Regina Konaszewicz, grzyboznawca z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie. - Jego blaszki są białe. Na trzonie ma kołnierzyk, który jest nieruchomy. U podstawy rozszerza się bulwiasto. Koniec tej bulwy jest zakończony torbiastą pochwą. (step)