Na alarm bije już lubelski Ruch, który ma najliczniejszą w regionie sieć placówek handlowych.
Fałszywki wychwycili dopiero pracownicy banku, do których trafił utarg z kiosków. - Do tej pory trafiały się sporadycznie, może raz na pół roku - mówi Jerzy Domański, zastępca dyrektora lubelskiego Ruchu. - I były to banknoty o niedużych nominałach. A przez ostatnie dwa tygodnie bank wychwycił sześć fałszywych stuzłotówek.
Kierownictwo Ruchu uczuliło już swych sprzedawców i partnerów, żeby pilniej przyglądali się "setkom”.
- Wakacje to okres, kiedy rośnie liczba fałszywych banknotów wprowadzanych do obiegu - przyznaje Piotra Branica z lubelskiej policji.
W tym roku komenda w Lublinie prowadzi już 180 spraw dotyczących fałszywych stuzłotówek, w całym ubiegłym było ich około 200. Podrabiane są też mniejsze nominały, nawet pięciozłotówki. Dochodzenie kończy się zwykle umorzeniem z powodu niewykrycia sprawy.
Czasem policji pomaga przypadek. Pod koniec ub. roku w Lublinie grupa fałszerzy wpadła przez to, że …urządziła głośną imprezę w mieszkaniu. Sąsiedzi zadzwonili na policję. Pod blokiem do policjantów podszedł taksówkarz, który poskarżył się, że imprezowicze zapłacili fałszywymi pieniędzmi za przywieziony alkohol.
W mieszkaniu policjanci znaleźli kilkadziesiąt fałszywych 20-złotowych banknotów. Niektóre nie były jeszcze wycięte z arkuszy. Sąd aresztował cztery osoby. Za podrabianie pieniędzy grozi co najmniej pięć lat więzienia. (er)