Popegeerowskie bloki na skraju wsi. Mieszkańcy mają pół godziny, aby z beczkowozu nabrać wody na cały dzień. Tak jest od dwóch dni. Wcześniej było jeszcze gorzej, bo nikt wody nie dowoził. A z wodociągu sanepid zabronił korzystać dwa tygodnie temu.
W Powiatowej Stacji Sanitarno-
Epidemiologicznej nie mają wątpliwości, że woda z ujęcia w Wólce Leszczańskiej do picia się nie nadaje. – Można stosować ją do celów gospodarczych – wyjaśnia Olgierd Bielak, rzecznik stacji. – Ale spożywać nie wolno. Została zanieczyszczona azotanami. Zakaz dotyczy dwóch wsi: Wólki Leszczańskiej i Pobołowic, czyli jakichś 540 osób.
O tym, że w wodzie jest przekroczony poziom azotanów, sanepid wiedział już w pierwszej połowie lipca. Dlaczego z wydaniem zakazu czekał cały miesiąc? – To dosyć drastyczna decyzja – mówi Bielak. – Musieliśmy się upewnić, zanim ją wydamy.
W czasie, gdy sanepid się upewniał, nie poinformowani o niczym mieszkańcy pili zanieczyszczoną wodę. Pili nawet wtedy, gdy oficjalnie tego zakazano, bo gmina nie zapewniła na czas dostaw czystej wody. Ci, których było na to stać, kupowali w sklepie mineralną.
– Rzeczywiście, był problem z załatwieniem beczki. Dlatego to się tak opóźniło – mówi Michalina Cymborska, sekretarz gminy. – Ale od dwóch dni, wszystkim, którzy tego potrzebują, dowozimy wodę. W wielu gospodarstwach zachowały się studnie i mieszkańcy stamtąd czerpią wodę. Dlatego beczkowóz przez cały dzień stoi na osiedlu, bo tam są największe potrzeby.
– To nieprawda – mówią mieszkańcy osiedla, gdzie zdaniem sekretarz beczkowóz jest cały dzień dostępny. – Wodę przywieźli w końcu we wtorek około godziny 18. Po półgodzinie odjechali. Wczoraj przyjechali po siódmej rano. Też na pół godziny. Kto nie zdążył, albo go w domu nie było, wody nie nabrał. A przecież bez wody to nie ma życia. No to jak mamy żyć?