Rodzice z niemowlakiem uwięzieni w zaspie, tiry tarasujące drogi, autobusy w rowach, powalone drzewa, zamknięte lotnisko, odwołane lekcje w stu szkołach… To skutki piątkowego ataku zimy w naszym regionie
Kierowca próbował wyjechać, dopóki nie skończyło się paliwo. Ratownikom udało się przedrzeć się do auta po dwóch godzinach, pomógł dopiero pług. W tym samym miejscu po południu utknęło jeszcze siedem aut. W Dysie w podobny sposób ugrzęzły dwa auta, w Leśniczówce straż uwalniała karetkę, a w Krzemieniu radiowóz. W Siedliskach na ambulans spadła gałąź, wybijając przednią szybę. Nie było rannych. W Lublinie drzewo runęło na ul. Grenadierów, kolejne zagrażało linii energetycznej w Bełżycach.
Dojazd do szkoły był wyjątkowo trudny, a dla niektórych wręcz traumatyczny. W Pawłowie (gm. Konopnica) szkolny autobus wpadł do rowu. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Wielu uczniów wcale nie dotarło na lekcje. – Około 100 szkół zawiesiło zajęcia – mówi Jerzy Surma z Kuratorium Oświaty. Lublin zaoferował darmowy nocleg w bursach uczniom szkół, którzy nie mogliby dotrzeć po lekcjach do domów poza miastem.
Pogoda uziemiła nawet lotnisko. – Widzialność jest poniżej minimum – wyjaśniał Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin.
Z opóźnieniem kursowały pociągi. – Między Lublinem a Chełmem zaspy mają 70 cm – informował rano Lech Olszewski z Zakładu Linii Kolejowych.
Szwankowała komunikacja miejska w Lublinie, bo autobusy grzęzły na zasypanych pętlach. Problemy wracały szybciej od pługów.
Na os. Widok kilka razy uwięzione były m.in. pojazdy linii 26, jednej z kluczowych dla Lublina. Kursy z Węglina przerwał tir, który zablokował pętlę trolejbusową. Końcowy przy Paderewskiego zatarasował autobus i pasażerów czekały spacery, bo ośmiu liniom skrócono trasę.
Krótszą trasą, tym razem z powodu zasp, kursowało też kilka innych linii: pod bloki na Felinie, akademiki przy Dobrzańskiego, czy do Dąbrowicy. Zaspy nie pozwalały przez pewien czas nawracać przegubowcom na Porębie, krótsze wozy jakoś się mieściły.
Od rana do wczesnego popołudnia holownik wyciągał z zasp około 10 wozów MPK, m.in. z ul. Węglarza, Dobrzańskiego, Metalurgicznej i Wygodnej. Straż pomagała wielu tirom. Jeden z nich zablokował ul. Rataja, z kolei Al. Zygmuntowskie tarasowała cysterna. – Mieliśmy też kilka takich przypadków na al. Sikorskiego – mówi Badach.
Po południu opady ustały. Od tej pory powinno liczyć się drogowcom czas na usunięcie luźnego śniegu (2 godz. na głównych ulicach, 4 na mniej ważnych) i błota pośniegowego (4 i 6 godzin). – Ze względu na to, że śnieg jest nawiewany na jezdnię może wystąpić nieduże opóźnienie względem tych standardów – uprzedzał Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. (mag)