Straż dla zwierząt otrzymała informację, że w Nowinach w jednym z gospodarstw w katastrofalnych warunkach gospodarze przetrzymują trzy psy. Jeden z nich był potwornie wychudzony, a rany na uszach ktoś posmarował mu... towotem.
– Pojechaliśmy na miejsce – mówi Mariusz Kluziak z chełmskiej straży dla zwierząt. – Były tam dwa dorosłe psy i jeden szczeniak. Jeden z psów był strasznie wychudzony. Miał też rany. Wyglądało
to tak, jakby ktoś ponacinał mu uszy.
Za schronienie służył mu kawałek samochodowej blachy położonej na dwóch kołkach. To nie dawało osłony, ani przed deszczem, ani zimnem. To nie są warunki dla żadnego zwierzęcia, nawet zdrowego. A przy takim stopniu wychudzenia, to po prostu odroczone w czasie zabójstwo.
Właściciele tłumaczyli strażnikom, że pies przybłąkał się do nich niedawno. Że gdy go przygarnęli, tak właśnie wyglądał. Jednak okoliczni mieszkańcy zaprzeczyli temu. Ich zdaniem pies był w gospodarstwie od dawna i niektórzy nawet pytali właścicieli, dlaczego jest taki chudy.
– Zdaniem właścicieli, pies nie chciał jeść. Tymczasem, okazało się, że nie ma z tym problemu – dodaje Kluziak. – Na szczęście ci ludzie sami zgodzili się, żebyśmy go zabrali. Od razu zawieźliśmy zwierzę do weterynarza. Lekarz powiedział, że pies musiał być głodzony. Inaczej nie sposób wyjaśnić tego, jak wygląda.
Jak mówią strażnicy, w gospodarstwie zaniedbane były tylko psy. Innych zwierząt: krowy i świń, najwyraźniej właściciele bardziej doglądali. Dlaczego nie psów? Bo te "mleka nie dają”, tłumaczyli strażnikom.
– Niestety na wsi, takie podejście do zwierząt zdarza się jeszcze zbyt często – mówi Kluziak. – Dba się tylko o te, które przynoszą właścicielowi pożytek. W tym konkretnym przypadku, mamy nadzieję, że sytuacja dwóch pozostałych w gospodarstwie psów się poprawi. Jednemu z nich, po naszej wizycie, właściciele już zrobili budę. Będziemy w dalszym ciągu kontrolować, co się tam dzieje. Na pewno nie zostawimy tej sprawy.