- Jestem przekonany, że zacznie się ruch, bo kupno franka w kantorach będzie dla ludzi spłacających kredyt korzystne - mówi Kazimierz Woźniakowski, właściciel kantoru walut w hali Nova w Lublinie
– Oczywiście, mam około 5 tys. franków. Ale uprzedzam – frank nie jest tani. I może być jeszcze droższy.
• Ktoś chciał dziś kupić u pana franki?
– Nie, nikt. Za to sprzedać – owszem. Dlatego to ja kupiłem przez ostatnie dwa dni ponad. 3 tys. franków.
• Ile pan płacił?
– Po 3,89 zł. A sprzedaję po 3,99 zł.
• Od kogo kupuje pan franki?
– Głównie od tych, którzy wrócili właśnie zza granicy i tam zarobili w tej walucie. Sprzedają, bo frank nigdy dotąd nie osiągnął granicy 4 zł. Więc robią na tym interes.
• A jaki pan ma interes w tym, żeby kupować tak drogo? Liczy pan, że po wejściu w życiu tzw. ustawy antyspreadowej* ludzie zaczną kupować franki w kantorach?
– Na to właśnie liczę. Jestem przekonany, że zacznie się ruch, bo kupno franka w kantorach będzie dla ludzi spłacających kredyt korzystne. Frank szybuje w górę i nie chce się zatrzymać. Psychoza wśród ludzi rośnie i nic nie wskazuje na to, żeby było lepiej. Dlatego ja skupuję franki. Jestem w stanie kupić dziennie nawet do 100 tys. franków. I zapewniam, że w kantorach ich nie zabraknie.