Nie trzeba nikogo prosić o zgodę na filmowanie sesji rady miasta. Gwarantuje to konstytucja.
Regulamin powstał pod koniec listopada. Radni uchwalili, że za każdym kamerzysta musi poprosić o zgodę na filmowanie. A jeśli zgodę uzyska, to będzie mógł ustawić sprzęt, ale wyłącznie w wyznaczonym miejscu. Czyli tam, skąd widać zaledwie połowę rajców.
Przepis uderzył we współpracownika TV Trwam, który na prywatny użytek nagrywa wszystkie bełżyckie sesje. Radnym się to nie podoba i już wiele razy próbowali wygonić kamerzystę. Na początku grudnia interweniowała nawet policja wezwana przez Zbigniewa Króla, przewodniczącego rady. Ale policjanci uznali, że od regulaminu ważniejsza jest konstytucja, która pozwala nagrywać i kamerzysty nie usunęli. Wtedy radni przegłosowali, że ten kamerzysta filmować ich nie może, a Król ogłosił przerwę do czasu wyniesienia sprzętu. Zdaniem przewodniczącego wystarczy, że sesję nagrywa urzędowy kamerzysta.
Od decyzji wojewody radni mogą się jeszcze odwołać do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Czy tak uczynią - nie wiemy, bo Król nie był rozmowny: - Pisze pan tendencyjnie i nie mam ani przyjemności, ani obowiązku z panem rozmawiać. Dziękuję, do widzenia - szybko rozłączył rozmowę.