Miało być niepolitycznie i sprawiedliwie. Jest jak zwykle. Do nowej rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska powinni trafić kandydaci całego sejmiku, a nie – jak to się stało – wyłącznie Zarządu Województwa, i niemal wyłącznie z PSL. A jest o co walczyć: to właśnie rada nadzorcza decyduje o przyznawaniu gminom wielkich pieniędzy – roczny budżet WFOŚ to ok. 60 mln zł.
Na Lubelszczyźnie fundusz działa już
11 lat. W tym czasie zdążył wspomóc inwestycje ekologiczne kwotą przekraczającą 450 mln zł. Zgodnie z prawem zarząd funduszu może decydować o kwotach nie większych niż 140 tys. zł. A to w przypadku inwestycji dotyczących ochrony środowiska bardzo mało. O wyższych sumach może decydować wyłącznie rada nadzorcza. Tyle że rady nie ma.
Na ostatniej sesji sejmiku Zarząd Województwa podsunął radnym uchwałę o powołaniu członków rady. W zazwyczaj wykropkowanym miejscu, w które po głosowaniu wpisuje się nazwisko wybranego przez sejmik kandydata, stały już nazwiska. Między innymi Józefa Kuropatwy, peeselowskiego starosty, czy Tadeusza Józefczuka, zastępcy dyrektora Departamentu Ochrony Środowiska i Rozwoju Wsi Urzędu Marszałkowskiego. Także członka PSL.
– To nienormalne, że przedstawia się nam uchwałę z wybranymi już kandydatami – mówi Dariusz Sadowski, radny SdPl. – To nie marszałek, ale przewodniczący sejmiku powinien ogłosić nabór kandydatów do rady WFOŚ.
– Zarząd tylko złożył sejmikowi propozycję – odrzuca zarzuty Sadowskiego Tomasz Makowski, rzecznik marszałka. – To radni zdecydują, czy poprzeć te kandydatury, czy nie.
W tej chwili w zarządzie WFOŚ zasiadają Wojciech Piekarczyk i Jan Wiater (obaj z PSL) oraz Witosław Szczasny i Tadeusz Olszewski, związani z SLD.