Wyłamane deski, kawałki metalu udające barierki, chwiejąca się konstrukcja - tak wygląda wiele pomostów na jeziorach Lubelszczyzny. Teraz zajmie się nimi nadzór budowlany. Pod warunkiem że uda się ustalić właściciela.
- Sprawdzimy ośrodki, przyjrzymy się też pomostom. Czy są bezpieczne i nie zagrażają zdrowiu i życiu odpoczywających - zapowiada Urszula Sieteska, lubelski wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego.
A takich pomostów nie trzeba długo szukać. Jezioro Łukcze, molo przy ośrodku "Zacisze” - spróchniała kładka do połowy zatopiona w wodzie. Właściciel ośrodka nie tylko nie remontuje mola, nie zgodził się też na pobranie przez sanepid wody z kąpieliska. Dlaczego? Bo za badanie musiałby zapłacić.
- "Zacisze” należy do prywatnej osoby. Chętnie byśmy kupili ośrodek, gdyby była taka możliwość. Wtedy odpowiadalibyśmy za to kąpielisko, bo teraz nic nie możemy zrobić - mówi Zygmunt Ogórek, wójt gminy Ludwin.
Konstrukcje udające pomosty straszą też na brzegu Jeziora Białego. Zardzewiałe rusztowanie i ani śladu deski - tak wygląda molo przy ośrodku "Świtezianka”.
- W zeszłym roku właściciel ośrodka obiecał, że będzie dbał o swoje pomosty. Dlatego nie zdemontowaliśmy ich jak kilkunastu innych - mówi Franciszek Panasiuk, kierownik Wydziału Środowiska i Rolnictwa Starostwa Powiatowego we Włodawie.
Właściciel "Świtezianki” Marek Pączkowski, słowa nie dotrzymał. - Po zimie nawet palcem przy nich nie kiwnął. Jeśli natychmiast nie rozpocznie remontu, to starosta zleci rozbiórkę - zapowiada Panasiuk.
Od zeszłego roku wszystkie pomosty nad J. Białym są ponumerowane i naniesione na mapy. Wiadomo do kogo należą i kto jest za nie odpowiedzialny. Ale na wielu jeziorach sytuacja dawno wymknęła się spod kontroli. Ośrodki często były wyprzedawane po kawałku i dziś do pomostów nikt się nie przyznaje.
- Często trudno ustalić właściciela pomostu - przyznaje Wojciech Boryc z WINB w Lublinie. Wówczas poszukujemy osoby, która nim zarządza albo inwestora, który wybudował.
Za zaniedbanie pomostu grozi kara grzywny od 50 do 500 zł. W przypadku, kiedy stan pomostu stanowi zagrożenie dla zdrowia, sprawy kierowane są do sądu grodzkiego.
- Czasami okazuje się, że pomost został wybudowany nielegalnie. Wówczas automatycznie nakazujemy rozbiórkę. Chyba że właściciel zechce go zalegalizować - dodaje Boryc.
Koszty legalizacji wahają się od 5 do 250 tys. zł