Wyjechali do Londynu szukać lepszego życia. Tam spotkali ludzi, dla których liczyły się tylko pieniądze. Małżeństwo z dwójką małych dzieci wylądowało na bruku. Teraz wrócili do kraju, ale są rozdzieleni. Potrzebują pilnej pomocy.
Miesiąc temu, wraz z 4-letnią Kamilą i 8-miesięcznym Kubusiem, wyjechali za chlebem. Na Wyspach Marcin znalazł pracę w piekarni. Szło mu dobrze. Aż do momentu, gdy osoba, która wynajmowała im mieszkanie, nie chciała poczekać jednego dnia na zapłacenie czynszu.
– Wypłatę miałem dostać w sobotę, a w piątek mijał termin. Gdy przyniosłem pieniądze, okazało się, że mamy się wynosić. Wszędzie szukaliśmy pomocy. Jednak nawet znajomi Polacy odwrócili się od nas – opowiada Marcin.
Dodaje, że właściciele mieszkania zaczęli mu grozić, w końcu go pobili, zabrali wszystkie pieniądze i wraz z rodziną wyrzucili na bruk. Wtedy stracił też pracę, bo… nie miał mieszkania.
W obawie, że brytyjska opieka społeczna może im odebrać dzieci, postanowili wrócić w rodzinne strony pani Joanny, na Lubelszczynę. Pomoc znaleźli w Stowarzyszeniu Barka. To jego wolontariusze zorganizowali przejazd do kraju, załatwili nocleg do czasu wyjazdu. A także poinformowali o dramacie rodziny Bractwo Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta w Lublinie.
– Najsmutniejsza była wiadomość, że nie mają domu, do którego mogliby wrócić – mówi Wojciech Bylicki, prezes zarządu Bractwa.
– Nie możemy wrócić do teściów, a jedyną osobą, która mogła nam pomóc była moja mama. Niestety, zmarła – mówi pani Joanna.
Rodzina jest dziś rozdzielona. – Marcin przebywa w naszym ośrodku przy ul. Panny Marii w Lublinie, pani Joanna z dziećmi w jednym z ośrodków Interwencji Kryzysowej – mówi Bylicki. – Gorąco apelujemy do wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc w znalezieniu dla tej rodziny miejsca czasowego pobytu.
Oferty pomocy można zgłaszać pod nr telefonu 81 532 64 37 lub osobiście: Bractwo Miłosierdzia im. św. Brata Alberta, ul. Zielona 3.