Były dyrektor Zarządu Inwestycji Szkół Wyższych w Lublinie został wczoraj skazany za korupcję. Spędzi w więzieniu cztery i pół roku.
– Traktował moją firmę jak dojną krowę – skarżył się Krzysztof K. w sądzie. Na procesie był głównym świadkiem oskarżenia. – Krzysztof K. nie miał powodów, żeby kłamać – uzasadniała wyrok sędzia Agnieszka Kołodziej.
Jerzy K. został aresztowany podczas inauguracji roku akademickiego UMCS w 2000 roku. W areszcie przesiedział dziewięć miesięcy. Potem odpowiadał z wolnej stopy. – Jestem uczciwym człowiekiem – przekonywał Jerzy K. na naszych łamach. Tłumaczył, że mercedesem tylko od czasu do czasu jeździł. Utrzymywał też, że oddał Krzysztofowi K. 75 tys. marek. Ale pokwitowania nie wziął. – Zawierzyłem mu. Czasem diabeł zabierze człowiekowi rozum – mówił.
Wczorajszy wyrok oznacza, że Jerzy K. wróci za kratki, żeby odbyć resztę kary. Musi odsiedzieć co najmniej półtora roku, aby ubiegać się o warunkowe zwolnienie. Sąd nakazał też byłemu dyrektorowi zapłacić 36 tys. zł grzywny oraz oddać Krzysztofowi K. 160 tys. zł. Prokurator domagał się dla byłego dyrektora siedmiu lat więzienia. Orzeczenie nie jest prawomocne.
Przed sądem, w odrębnym procesie, odpowiadał również Krzysztof K. Prokuratura oskarżała go o przekupienie Jerzego K. Sprawa została umorzona. Według kodeksu karnego nie można ukarać osoby, która sama zawiadomiła prokuraturę o tym, że dała komuś łapówkę.