Wójt Milejowa chce opóźnić o kilka miesięcy przyjazd repatriantów, bo jego zdaniem dom, w którym mają zamieszkać, nie spełnia odpowiednich standardów. Prawicowi radni to krytykują i oferują się przyjąć rodaków nawet w swoich domach.
- Dostaniemy 89 tys. zł, a dom kosztował 67 tys. zł. Na remont pozostaje zaledwie 20 tys. zł, choć potrzeba co najmniej 50 tys. zł - mówi wójt Tomasz Suryś, który na nadzwyczajnej sesji Rady Gminy poinformował m.in., że gmina nie dostanie zwrotu 1700 zł za budynek gospodarczy i działkę, bo Skarb Państwa refunduje tylko koszt zakupu i remontu mieszkania. - Trzeba wymienić okna, meble, podłączyć wodę i centralne ogrzewanie, a także uporządkować otoczenie. Nie uda się nam to, jeżeli repatrianci niebawem przyjadą. Dlatego staram się o przesunięcie ich przyjazdu chociaż do października - dodaje wójt.
Ta informacja zdenerwowała prawicowych radnych. - Trzeba brać się do roboty, a nie dzwonić po konsulatach, żeby przesuwać terminy - atakował Krzysztof Niewiadomski, przewodniczący Rady Gminy Milejów. - Nie chodzi o to, żeby ci ludzie przyjechali na ekstrahotelowe warunki, ale aby współtworzyli swój dom. Do czasu zakończenia remontu mogą zamieszkać u mnie - zadeklarował.
-20 tys. zł spokojnie wystarczy, żeby mogli się wprowadzić - dodaje Piotr Rybak, zastępca wójta, który pilotował sprawę przyjazdu Polaków. - Do zrobienia są raptem dwa okna i podłoga w kuchni - upiera się Rybak, któremu wójt zarzuca, że źle zajął się przygotowaniami.
Wczoraj wójt podpisał akt notarialny kupna domu. I mimo sprzeciwu radnych zapowiedział dalsze rozmowy z konsulatem w sprawie opóźnienia przyjazdu repatriantów.
- Mnie uczono, że gość ma się lepiej czuć w domu niż gospodarz - wyjaśnia.