Skurczone i zwęglone ciało trzymiesięcznej Kingi strażacy znaleźli w obramowaniu tego, co pozostało po wózku, tuż obok szczątków 21-letniej matki Katarzyny. W pożarze domu w Nowym Folwarku (powiat chełmski) zginęła także półtoraroczna Dagmara.
- Mieliśmy się już kłaść spać, kiedy ktoś zaczął walić w nasze okno - mówi Stanisław Jagnicki, sąsiad pogorzelców. - Pomyśleliśmy, że to napad. W końcu rozpoznaliśmy głos Sławka i wpuściliśmy go do domu.
Sławomir P. przybiegł w samych spodniach prosić o pomoc. W płonącym domu została jego konkubina i dwoje dzieci. Trzecie wyniósł kolega, który spędzał u nich wieczór. Syn Jagnickich, który miał telefon komórkowy, powiadomił o pożarze krasnostawskich policjantów, a ci zaalarmowali strażaków. Gdy przybyli na miejsce, okazało się, że hydranty były pozamarzane i wodę trzeba było czerpać z pobliskiego rozlewiska.
- Jadąc do pożaru w Nowym Folwarku wiedzieliśmy, że w płonącym domu są dzieci - przyznaje Ludwik Surmacz, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej w Leśniowicach. - Nie mogliśmy jednak nic zrobić. Dach był już spalony, a cały budynek stał w ogniu.
Ocalałym trzyletnim chłopcem i jego babką zajęli się sąsiedzi. Obmyli je z sadzy i położyli spać. Policjanci zabrali mężczyzn do Chełma, by tam wytrzeźwieli. W dniu, w którym doszło do tragedii, rodzina otrzymała z pomocy społecznej zasiłek. Za pieniądze kupiono m.in. alkohol. Gdy wybuchł pożar, wszyscy dorośli byli pijani.
- O dalszych losach uratowanego dziecka zadecyduje sąd - mówi Wiesław Radzięciak, wójt gminy Leśniowice. - Na razie umieściliśmy je w Pogotowiu Opiekuńczym w Chełmie. Dla jego babki staramy się o miejsce w Monarze. Nie mamy jednak lokalu, który moglibyśmy udostępnić tej rodzinie.
Strażacy badają przyczynę pożaru. Prawdopodobnie po libacji ktoś z dorosłych usnął z zapalonym papierosem w łóżku.