Nadziała męża na złamany kij od szczotki i patrzyła jak kona. Mężczyzna wykrwawiał się przez parę dni. Sprawa Ewy P. i brutalnej zbrodni w Piotrowicach właśnie wróciła na wokandę.
W pierwszym procesie kobieta została skazana na 11 lat więzienia. Sąd uznał, że Ewa P. zabiła męża, ale nie planowała zbrodni. Motywy tego rozstrzygnięcia i szczegółowa relacja oskarżonej są niejawne. Proces toczył się bowiem za zamkniętymi drzwiami. Zakończył się po jednej rozprawie. Wiadomo jedynie, że Ewa P. przyznała się do dokonania makabrycznej zbrodni.
Śledczy przekonywali, że kobieta chciała zabić swojego męża. Domagali się więc skazania jej na 15 lat więzienia. Po marcowym wyroku prokuratora złożyła apelację. Sąd odwoławczy przyznał rację śledczym. Uznał, że w pierwszym procesie nie należało opierać się jedynie na wyjaśnieniach oskarżonej. W tej sytuacji nie badano już innych zarzutów, przedstawionych w apelacji. Wyrok został uchylony. Z końcem ubiegłego tygodnia sprawa wróciła na wokandę Sądu Okręgowego w Lublinie.
Kobieta odpowie za mord, do którego doszło w lipcu ubiegłego roku w Piotrowicach. 57-letnia Ewa P. mieszkała razem z mężem Wiesławem. Wcześniej przez wiele lat pracowali w Stanach Zjednoczonych. W 2009r. wrócili do Polski. Żyli z oszczędności. Jak wynika z akt sprawy, oboje nadużywali alkoholu. Ewa P. bywała agresywna. Między małżonkami dochodziło do awantur. Policjanci nie odnotowali jednak związanych z tym interwencji.
25 lipca ubiegłego roku Ewa P. zadzwoniła po pogotowie. Poinformowała, że mąż leży na podłodze w domu i jest zakrwawiony. Przybyli na miejsce ratownicy zobaczyli mężczyznę w kałuży krwi. Nie mieli wątpliwości, że doszło do zabójstwa. Ewa P. została zatrzymana, a następnie oskarżona o wyjątkowo brutalne zamordowanie męża.
Śledczy ustalili, że trzy dni przed odnalezieniem zwłok między parą doszło do kolejnej kłótni. Tym razem jednak nie skończyło się na obelgach. Ewa P. znacznie większa od swojego męża, okładała Wiesława kijem od szczotki. Tłukła tak mocno, że kij się złamał. Później związała ręce męża taśmą samoprzylepną. Skrępowany i pobity mężczyzna był całkiem bezbronny.
Rozwścieczona kobieta chwyciła kij od szczotki zakończony śrubą i przynajmniej trzy raz wcisnęła go w odbyt małżonka. Za każdym razem popychała go coraz głębiej. Kij rozrywał organy wewnętrzne, m.in.: jelito cienkie, pęcherz moczowy i otrzewną. Mężczyzna konał w męczarniach. Na Ewie P. nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia. Kobieta wyszła z domu, by nie słuchać jęków małżonka. Dopiero trzeciego dnia wezwała pogotowie. Lekarz mógł już tylko stwierdzić zgon. Późniejsze ustalenia dowiodły, że kobieta wepchnęła w odbyt męża nie tylko kij, ale i butelkę po winie.
Ewa P. tłumaczyła później śledczym, że mąż był dla nie niedobry. Dlatego rzuciła się na niego z kijem. Kiedy wytrzeźwiała postanowiła zadzwonić po pogotowie. Ewie P. grozi nawet dożywocie. Sprawa wróci na wokandę 1 grudnia.