Trzydziestoletnią skodę sprowadzono blisko cztery lata temu z czeskiej Opawy. Jej remont zacznie się wiosną, będzie kosztować ok. 40 tys. zł. Zabytkowy trolejbus zacznie kursować w lipcu lub sierpniu. – Chcemy, by był kolejną atrakcją Lublina. Być może będzie kursował specjalną trasę turystyczną – mówi Bohdan Turżański, prezes Lubelskiego Towarzystwa Ekologicznej Komunikacji.
Skoda jest jednym z siedmiu zabytkowych pojazdów zgromadzonych przez zapaleńców z LTEK. Kilka miesięcy temu na ulicach Lublina pojawił się turystyczny ZIUtek, przerobiony z radzieckiego trolejbusu ZIU. W zajezdni Helenów stoi jeszcze jeden taki pojazd. Jest sprawny i po drobnych naprawach może być używany. – I powinien jeździć. Stanie w bezruchu na pewno mu nie służy – dodaje Turżański.
Prawdziwą perełką w trolejbusowej kolekcji jest pomarańczowy fiat. Jedyny na świecie. Powstał dziesięć lat temu na bazie wyprodukowanego w 1973 r. autobusu. Z włoskiej Vicenzy przyjechały do Lublina cztery takie maszyny. MPK zamontowało w nich silniki elektryczne. Pojazdy nie spodobały się jednak mieszkańcom. Siedzenia nie miały tapicerki. Były bardzo twarde. I za gęsto ustawione. Zabrakło miejsca na kolana. MPK wycofało je z użytku w 1999 roku. Jeden pojazd znalazł się w kolekcji muzeum LTEK.
Najnowsze nabytki, a zarazem najstarsze eksponaty w zajezdni Helenów to szwajcarskie sauery. Mają po 48 lat. LTEK dostało je w prezencie od Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie. Bezużytecznie stały w zajezdni w Piasecznie. Ciemnozielone pojazdy (wraz z przypominającymi tramwaj przyczepami) można na razie oglądać tylko przez ogrodzenie MPK od strony al. Kraśnickiej Nieprędko wyjadą na ulice. Towarzystwo nie ma pieniędzy na ich remonty. Składki członkowskie LTEK dają niewiele ponad dwa tysiące złotych rocznie. Resztę muszą pokryć sponsorzy. Poszukiwania trwają.
Ale LTEK szuka też nowych eksponatów. Teraz poluje na „ogórki”. – Przewoźnicy już ich nie mają. Szukamy po wsiach, po zagrodach. Odszukaliśmy cztery. Za to albo nie można znaleźć ich właścicieli, albo żądają zbyt dużych pieniędzy – mówi Turżański.