Przyczyną katastrofy samolotu CASA mógł być zarówno błąd pilota, obsługi naziemnej, jak też dowództwa.
TVN24 ujawniła wczoraj szczegóły raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych. MON przedstawi jej ustalenia dziś. Powołując się na raport komisji, stacja podała, że do tej największej w historii polskiego lotnictwa wojskowego tragedii doszło wskutek złamania wszelkich procedur związanych z lotem.
Przypomnijmy, że 23 stycznia załogą CASY dowodził porucznik Robert Kuźma z podzamojskiego Lipska (pośmiertnie awansowany na stopień kapitana), a w katastrofie zginął też m.in. kapitan Paweł Zdunek, pochodzący z Sawina pod Chełmem.
Wojskowi twierdzą, że jest jeszcze za wcześnie na przesądzanie o czyjejkolwiek winie. - Zadaniem komisji było zbadanie przyczyn i przebiegu wypadku, a nie ustalanie winnych - mówi podpułkownik Wiesław Grzegorzewski, rzecznik prasowy dowódcy sił powietrznych. - Tym zająć się może ewentualnie prokuratura, a potem sąd, o ile sprawa trafi na wokandę.
Grzegorzewski zastrzega, że nie zna szczegółów raportu komisji, ale twierdzi, że część informacji podanych przez TVN już dawno została zdementowana.
- Fakt, że w Mirosławcu nie działał system naprowadzania ILS, z katastrofą nie ma żadnego związku, bo to było wiadome zanim samolot wystartował. Pilot współpracował z obsługą naziemną. Podejmując decyzję o lądowaniu nie złamał żadnych procedur - argumentuje rzecznik.
Tymczasem z ujawnionych przez TVN 24 informacji wynika, że gdy pierwsza próba podejścia do lądowania nie powiodła się, pilot zrezygnował z pomocy obsługi naziemnej. Zrobił nalot i zameldował, że widzi pas, ale prawdopodobnie nie kierował się wewnętrznymi zegarami w kabinie, lecz tylko wypatrywał świateł lotniska przez szybę maszyny. Źle ocenił wysokość, samolot zahaczył o drzewa runął na ziemię. Czy do tragedii doszło rzeczywiście z winy pilota?
- Nie znam ustaleń komisji, dlatego wolałbym tych doniesień w żaden sposób nie komentować - zastrzega pułkownik Marek Bylinka, zastępca komendanta dęblińskiej Szkoły Orląt. - Wiem jednak, że pracują w niej wysokiej klasy specjaliści, więc mam pewność, że ich werdykt będzie efektem dokładnie przeprowadzonej pracy - zapewnia.
Więcej jest gotów powiedzieć dopiero po zaplanowanej na dziś odprawie służbowej. - Dowódca sił powietrznych ma nam wówczas zrelacjonować szczegóły tego raportu.