We wsi Rudki pod Kraśnikiem pijany mężczyzna zmasakrował bezbronnego psa. Choć wszyscy wiedzą, kto to zrobił, oprawca czuje się bezkarny, bo policja długo "nie miała pewności co do osoby".
O makabrycznym zdarzeniu powiadomiła nas w czwartek Halina Kowalska-Pyłka, szefowa lubelskiego "Animals". Niepokoi się, że w sprawie nic się nie dzieje. - Myślałam, że podpalenie szczeniaka to najgorsze, z czym się zetknęłam, ale ta historia jest równie wstrząsająca.
O tym, co się stało, wiemy z relacji mieszkańców Rudki, którzy chcą pozostać anonimowi, a także osoby, która zawiadomiła policję. Według nich R. najpierw pił alkohol z kompanami z sąsiedztwa. Potem wziął drewniany drąg i zaczął okładać nim psa uwięzionego na łańcuchu. - Koledzy mu wino obiecali, jak psiaka unieszkodliwi - mówi mieszkanka Rudki.
Widok wijącego się z bólu psa, z którego tryskała krew, był na tyle makabryczny, że jeden z przyglądających się rzezi mężczyzn zaczął wymiotować. Pies ostatkiem sił zerwał się z łańcucha i uciekł do lasu. - Na trzech łapach, bo jedną oprawca odrąbał mu drągiem - opowiada świadek.
Policję zawiadomiła kobieta, która dokarmiała zwierzę. - W Kraśniku najpierw mnie zlekceważyli, ale im powiedziałam, że ściągnę tu organizacje obrony zwierząt. Wtedy do Rudki przyjechali policjanci z Zakrzówka - opowiada pani Maria.
Zastali całe podwórko we krwi. Zabezpieczyli drąg i pasek, przy pomocy którego pies był uwiązany do łańcucha. Zwierzęcia nie znaleziono. - Pewnie wykrwawił się w lesie - mówi pani Maria.
Mieszkańcy nie chcą rozmawiać o R. Boją się zemsty. Mężczyzna nie usłyszał żadnych zarzutów. Mało tego: policja twierdzi, że nie zna sprawcy. - Nie ma pewności co do osoby. Prowadzimy postępowanie przygotowawcze, na które mamy miesiąc - informuje asp. Tomasz Szajewski z policji w Zakrzówku.
Tymczasem R. na wszelki wypadek w ciągu dnia ukrywa się w lesie. - Spodziewa się, że po niego przyjdą - usłyszeliśmy od sąsiadów.
Po naszej interwencji rzecznik kraśnickiej policji zapewnił wczoraj, że postępowanie zostanie jak najszybciej zakończone. - Jeśli pozwoli na to materiał dowodowy, sprawcy zostanie postawiony zarzut znęcenia się nad zwierzętami - mówi Elżbieta Stanisławek.
Na prośbę świadków zdarzenia ich personalia zostały zmienione.