- Opublikuję wszystkie dokumenty SB dotyczące mojej osoby. Ale najpierw niech użyją sobie prowokatorzy - powiedział abp Józef Życiński, odnosząc się w ten sposób do ostatniej publikacji "Gazety Polskiej" na jego temat.
- Kiedy patrzę na łamy gazety drukującej podobne absurdy, jak na ironię nosi ona tytuł "Gazeta Polska", to myślę o tym, jak niepokojąca przemiana dokonała się w operowaniu słowami "polski", "patriotyzm", "narodowy". Bo to jest styl, który kiedyś odnajdywaliśmy na łamach tygodnika "Nie" redagowanego przez Jerzego Urbana - powiedział metropolita lubelski.
Autor "Gazety Polskiej" twierdził w swoim artykule, że w niewyjaśnionych okolicznościach z archiwum lubelskiego oddziału IPN zniknęły akta pułkownika SB Tadeusza Hawrota, który odpowiadał za agenturę SB w Kościele na Lubelszczyźnie.
Według publicysty "Gazety Polskiej" wśród dokumentów miały być akta TW Filozofa. GP przypomina, że dr Sławomir Cenckiewicz w swojej najnowszej książce "Sprawa Lecha Wałęsy" pisze, że obecny metropolita lubelski był w 1977 roku zarejestrowany jako TW Filozof przez częstochowskie SB. Agentem miał być do 1990 roku.
Abp Życiński zarzuca autorowi artykułu i Cenckiewiczowi mijanie się z prawdą. - Nie jest to sprawa błaha, bo żeby wpaść na pomysł, że z lubelskiego IPN zostały wykradzione moje dokumenty trzeba mieć nadzwyczajną fantazję - stwierdził metropolita wyjaśniając, że jego akt w archiwum lubelskiego IPN nigdy nie było, skoro w okresie PRL nie mieszkał na Lubelszczyźnie.
Jednocześnie metropolita przyznał, że spotykał się z byłymi esbekami, co według niego było efektem listu pasterskiego czytanego w kościołach w sierpniu 2006 roku. Abp Życiński apelował w nim do byłych funkcjonariuszy SB, by zgłaszali się do księży jeśli chcą odpokutować za zło, które czynili jako esbecy.