Wyobraź sobie kilkanaście tysięcy osób, które pewnego dnia nie wysiądą ani nie wsiądą na swoich dotychczasowych przystankach. Wyobraź sobie kilkuset kierowców, którzy od tego dnia będą jeździć zupełnie innymi ulicami. Wyobraź sobie Lublin, który będzie diametralnie innym miastem
Budowa Dworca Metropolitalnego i przebudowa układu komunikacyjnego w okolicy jest miejską inwestycją szacowaną na prawie 340 mln zł.
– Jak pierwszy raz tu przyjechałam, to mówię do kierowcy: panie, tu teraz będzie jak na Centralnym Dworcu w Warszawie. Oj, bardzo się śmiał – mówi pani Zofia, która od lat korzysta z dworca autobusowego przy Dworcowej. Gdy zaczęła się budowa, razem z innymi pasażerami trafiła na tymczasowy, nieopodal placu budowy. Sąsiedztwo jest tak bliskie, że wszystko osypane jest pyłem i trudno rozmawiać, gdy trwają prace kamieniarskie.
Trudno wyczuć
Pasażerka, która przyjeżdża do Lublina z Żółkiewki uważa, że to dobra lokalizacja. – Kiedyś faktycznie to był koniec świata, teraz Lublin się bardzo rozbudował. Dawniej, jak potrzebowałam się dostać do szpitala przy Kraśnickiej, to 15 minut i już, teraz się jedzie i jedzie – mówi kobieta, która bardzo chwali nowy dworzec. – Ale czy po jego otwarciu będzie lepiej czy gorzej, trudno wyczuć, to nie kiełbasa.
– Zakończenie prac zaplanowano, zgodnie z ostatnio zawartym aneksem, do 20 października tego roku. Po tym nastąpi etap odbiorów oraz procedura związana z uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie w PINB. Otwarcie dworca dla pasażerów będzie możliwe po zakończeniu niezbędnych formalności i uruchomieniu pierwszych funkcjonalności nowego obiektu – informuje Justyna Góźdź z UM Lublin, która wylicza, że budowa gmachu dworca z placem peronów odjazdowych i przyjazdowych, przebudowa pl. Dworcowego oraz sąsiadujących dróg jest zaawansowana w 87 proc.
A to znaczy, że pani Zofia dopiero w przyszłym roku skorzysta z jednego 53 stanowisk dla autobusów komunikacji dalekobieżnej i regionalnej.
Podobnie jak pan Bogdan, przewoźnik i kierowca w jednej osobie. Jeździ z kierunku Łukowa i Siedlec. Dla niego Dworzec Lublin będzie zupełną nowością, bo teraz korzysta z tego przy al. Tysiąclecia.
Łamigłówka i czasówka
– Dla nas, przewoźników, będzie lepiej, bo będzie ładniej. Czy będzie lepiej pod względem finansowym trudno powiedzieć, pasażer będzie miał dwa kroki do dworca kolejowego, będzie miał wybór – przewiduje przedsiębiorca, który od 2002 roku jest na rynku usług przewozowych. Dwa miesiące temu dostał od miasta umowę na korzystanie z nowego obiektu. – Nawet jeszcze jej nie czytałem, bo trudno podpisywać coś w ciemno, data uruchomienia była juz tyle razy przekładana. Otworzą dworzec, podpiszę – planuje pan Bogdan.
Kierowcy i właściciele firm przewozowych z którymi rozmawiałam, jeszcze nie wiedzą jaki będzie los dotychczasowych przystanków z których oni i pasażerowie od lat korzystają. Ciekawi ich czy będzie jakiś między dworcem pod Zamkiem a nowym dworcem.
– Oczywiście, że wydłuży się przejazd przez miasto. Tak będzie, ale ani my tego nie usprawnimy ani miasto, z tym się nie dyskutuje. Nie tylko Lublin jest zakorkowany. Kielce, Katowice – gdzie niedawno otwarto nowy dworzec i też tak jak u nas zmieniono mu lokalizację koło dworca kolejowego – jest tak samo. Ale 98 proc. przewoźników patrzy z ogromnym niepokojem na nowy dworzec nie tylko z tego powodu. Wszyscy musimy zmieniać rozkłady jazdy, a to uzgodnienia, papierologia, pozwolenia na przystanki, czasy przejazdów i żeby jeszcze to wszystko się zgadzało z czasem pracy kierowców – tłumaczy pan Bogdan, który dodaje, że niektórzy mają napięte rozkłady, do których po przeprowadzce będą musieli dołożyć 10 czy 15 minut.
Kto wskaże, kto wykona
Zezwolenia na wykonywanie regularnych przewozów osób w krajowym transporcie drogowym wydaje marszałek województwa. Zatwierdza on też zmiany w rozkładach. Przedsiębiorcy będą mogli wnioskować o zmiany w swoich rozkładach jazdy przez zmianę lokalizacji przystanku końcowego w Lublinie. Będzie to możliwe po uzyskaniu potwierdzenia uzgodnienia zasad korzystania z nowego dworca, dokonanego z jego właścicielem lub zarządzającym, czyli miastem.
O tym, jakie dworce i przystanki mogą przewoźnicy uwzględnić w swoich rozkładach określa prezydent Lublina.
Jaka będzie skala nadciągającej przeprowadzki?
– Na chwilę obecną 105 przewoźników posiada rozkłady jazdy stanowiące załączniki do zezwoleń wydanych przez marszałka województwa lubelskiego z odjazdami z Dworca Głównego PKS przy al. Tysiąclecia 6 i dworca przy ul. Ruskiej 13,13a, al. Tysiąclecia 8 – wylicza Remigiusz Małecki, rzecznik prasowy marszałka województwa.
Nikt tutaj niczego
„Za dnia to jest niemrawe rojowisko pokątności. Przeczekiwania, przeżycia z dnia na dzień. Taryfiarze rżną w karty na maskach. Torby w kratę i plastik udający skórę. Zwały tego wszystkiego. Tej jednorazowości, która niesie pociechę najuboższym. Jakby dobrze powiało, to by to frunęło w niebo jak u jakiegoś dzikiego Chagalla: gacie, rajtki, biusthaltery, dżins, chemiczna koronka, cekiny, złociste badziewko, obcasiki, pumy i pampasy, lamparcie futra z węglowodorów, wszystko w niebo. Aż pozostałby nagi beton, czarny bruk, ciemny dół w tym miejscu, które umarło i nikt tutaj niczego nie zrobił już na stałe. Tylko to koczowisko: rano rozwinąć, wieczorem zwinąć. Jak namioty na lodowatej pustyni, na kamiennym stepie”.
Jedenaście lat temu Andrzej Stasiuk brał udział w międzynarodowym projekcie Citybook. Zasadą było, że twórcy mieszkają jakiś czas w danym miejscu i tworzą o nim dzieła. Stasiuk przemierzał Lublin w paskudną, wietrzną jesiennozimową aurę. Dworzec i targowisko były jak magnes.
Gdyby pisarz pojawił się znowu w Lublinie w I kwartale 2024 roku, mógłby sprawdzić, co pofrunęło w niebo, jak u dzikiego Chagalla. I co z tego wynikło.
Babcia mówiła
– Trudno określić ile osób robiących u nas zakupy to pasażerowie, ale taki związek z pewnością jest. Oficjalnie nikt z nami o przenosinach dworca nie rozmawiał. Aktualna umowa dzierżawy miejskiego terenu na którym działa spółka kończy się nam w grudniu 2024 roku. Nie wiem czy będzie się nam opłacało ją przedłużać i czy będzie taka możliwość, okres wypowiedzenia mamy trzymiesięczny. Udziałowców i handlujących jest coraz mniej, koszty funkcjonowania coraz wyższe. Miesięczny czynsz jaki płacimy miastu to 43 tysiące złotych, to jest bez kosztów prądu, ochrony, sprzątania – wylicza Leszek Fedec prezes spółki Bazar.
Jedna z handlujących żartuje, że jej babcia mówiła o likwidacji dworca i upadku handlu a ona ma wrażenie, że swoje wnuki odchowa na tym biznesie.
W najlepszym okresie w spółce istniejącej od lat 90. ubiegłego wieku było 142 udziałowców i tyle jest miejsc na targowisku. Dziś udziałowców jest około 80. a handlujących około 90. Ostatnio pojawili się trzej nowi, którzy oferują artykuły przemysłowe. Jako odczuwalne tąpnięcie biznesowe sprzedawcy wspominają rok 2012, kiedy zaczął działać „dziki” w ich ocenie targ na terenie dworcowym, na którym do dziś można robić zakupy. Głównie u obcokrajowców.
Ludzie muszą jeść
Ale handlowa otulina dworca autobusowego i dworca dla busów, to nie tylko targ Bazar ale i targ u stóp czwartkowego wzgórza, nie mówiąc o sprzedawcach zajmujących prowizoryczne miejsca przy ul. Targowej. Lekko licząc kolejne 100 czy nawet 150 osób.
– Mam swoje stałe klientki, one raczej tutejsze, kilka chyba pracuje gdzieś w okolicy. O właśnie się umawiałam, że będę w piątek i jedna z pań też przyjdzie po warzywa. Dużo nie mam ale zawsze świeże – mówi jedna z kobiet handlujących przy ul. Ruskiej. Sprzedawczyni przedstawia się jako Krystyna, choć znajome zagadywały do niej per pani Teresko.
– Nie wiem co z tym dworcem, tylko ludzi tak kołują. Tyle lat nikomu nie przeszkadzało i nagle przeszkadza. I co? Goły plac zostawią? Jak będzie z handlem, zobaczymy, ludzie muszą jeść – komentuje pakując jakiemuś mężczyźnie natkę i koper, i wydając resztę. Gdy klient odchodzi w stronę ul. Lubartowskiej pani Krystyna-Tereska dodaje, że tacy też zostaną i bez dworca. Ale przyznaje, że jak ktoś ma duże stoisko, dużo towaru, pracuje tu codziennie całą rodziną, może się martwić.
– No i dobrze, niech likwidują pójdziemy całkiem na emeryturę, prawda? – wtrąca się do rozmowy sprzedawczyni obok, przy okazji zachęca do kupna miodu i prawdziwego czosnku, nie z supermarketu, bo do małosolnych nasz najlepszy, choć to wszystko zależy od ogórków ale ona uważa, że od wody.
Nie dało się przejść
W 2016 roku targ wciśnięty między kamienice przy 1 Maja, ulicę Pocztową a kościół polskokatolicki Wniebowzięcia NMP obchodził setne urodziny. Organizatorzy wydarzenia powołując się na relacje mieszkańców dzielnicy przypominali, że handlowano tu już przed wojną i za okupacji.
Teraz to miejsce nie wygląda jakby za kilka miesięcy miało się zamienić w handlowe eldorado.
– Mam nadzieję, że dotrwamy do otwarcia dworca, termin był już tyle razy przesuwany. Liczymy, że przyciągnie kupujących. I handlujących. Mam telefony od chętnych osób ale nie wiem czy się chcą skądś przenieść czy po prostu szukają miejsca na działalność. Nawet wczoraj dzwoniła pani i jest zainteresowana handlem „spożywką” a tej branży u nas bardzo brakuje – mówi Leszek Chabior, prezes Targpolu, spółki, która dzierżawi od miasta teren przy ul. Pocztowej. Umowa jest na czas nieokreślony, obowiązuje od „urodzinowego” 2016 roku.
Na razie nastroje sprzedawców nie są najlepsze. Pokazują zamknięte stoiska i kartki z telefonem do prezesa, gdyby ktoś był zainteresowany najmem. Gdy Targpol powstawał miał 50. udziałowców a kolejnych 20. sprzedawców prowadziło tu swoje stoiska. Teraz udziałowców jest 22 a wszystkich handlujących raptem 30.
– Ja tego nie pamiętam ale opowiadano mi, że między stoiskami nie dało się przejść, taki był tłum. Jeszcze handlują ci, którzy są tu od bardzo dawna albo kontynuują rodzinną tradycję. Bardzo by było dobrze, gdyby wszystkie miejsca były czynne, to nawet źle wygląda jak się wchodzi na targ – mówi jedna z handlujących. Prowadzi stoisko z mężem, przejęli je po jego mamie.
Niepewni jutra
Na targu przy ul. Pocztowej mają nadzieję, że pasażerowie zastąpią klientów, którzy sukcesywnie znikali, gdy w pobliżu zamykano kolejny zakłady pracy czy firmę. Już nikt w okolicy nie produkuje butów, elementów do maszyn rolniczych, drożdży. Nikt nie sortuje listów i paczek.
– Myślimy o modernizacji, żeby targ wyglądał nowocześniej, żeby były przymierzalnie. Nie da się tego zrobić gdy handlujących jest tak mało. Bardzo by się przydała gastronomia, jakiś barek. Kiedyś były u nas trzy punkty z pieczywem, dziesięć osób handlowało warzywami i owocami. Asortyment bardzo się zmienił – dodaje prezes Targpolu, który kilka dni temu rozmawiał z miejskimi urzędnikami i nie słyszał nic o likwidacji targu. A takie informacje krążą wśród sprzedawców niepewnych jutra.
Potoki zawrócą
Nie trzeba być pasażerem busów ani przedsiębiorcą związanym z handlem na targowiskach, żeby odczuć zmiany jakie wprowadzi otwarcie Dworca Lublin. Już informacja, że będzie tam 13 stanowisk dla komunikacji miejskiej powinna dać do myślenia wszystkim mieszkańcom miasta. Poprzednia rewolucja komunikacyjna była w mieście osiem lat temu, wówczas trolejbusy wjechały na nowo wybudowane odcinki trakcji. W porównaniu z tym co nas czeka, były to delikatne korekty.
– Teraz przy dworcu PKS zatrzymuje się 18 linii komunikacji miejskiej. W przypadku dworca PKP jest podobnie. Z tym, że jedna linia ma na przykład 15 wozów w ruchu, a inna tylko 4. Chodzi o to, żeby zoptymalizować i dostosować potencjał nowego dworca (który oczywiście będzie sukcesywnie rósł) do oferty przewozowej – tłumaczy Monika Fisz z Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie. – Obecnie przy dworcu PKS, szacuje się, że dziennie (w obu kierunkach) przesiada się tam ponad 27 tys. osób. Przy dworcu PKP (przystanki Dw. Gł. PKP Kunickiego i Dw. Gł. PKP w obu kierunkach) blisko 7 tys. W momencie zmiany lokalizacji dworca PKS prognozujemy, że sytuacja się odwróci – dodaje rzeczniczka.
ZTM w październiku 2021 roku zaczął badania ankietowe, w których pytał pasażerów o ich preferencje i zachowania komunikacyjne. Wzięło w nich udział blisko 750 osób. Jesienią zeszłego roku i wiosną tego trwały badania marketingowe, potoków pasażerskich, jakości podróży oraz tak zwanej więźby czyli kierunków przemieszczania się podróżnych. Wszystko będzie stanowiło podstawę opracowania koncepcji optymalizacji siatki połączeń.
– Współpracujemy z wybraną profesjonalną firmą TRAKO, która ma ogromne doświadczenie w tego typu projektach, również w województwie lubelskim. Jesteśmy po części przetwarzania danych i ich analizie. Obecnie trwają prace nad kluczowym elementem czyli opracowanie wariantowych rozwiązań układu linii komunikacyjnych – mówi Monika Fisz.
ZTM zakłada, że we wrześniu będzie gotowa propozycja do kolejnych konsultacji. Wezmą w nich udział mieszkańcy, radni, eksperci.
Z jakiegoś Singapuru
Pani Urszula: To będzie jeden z najpiękniejszych współczesnych dworców w Europie. Pani Sandra: Ten dworzec tak potrzebny Lublinowi jak PiS w Polsce. Pan Przem: Wrzucają foty z jakiegoś Singapuru i piszą, że takie cuda w Lublinie, jaaasne. Pan Jan: Jak zaczynałem studia w Lublinie w 2005 roku była już mowa o nowym dworcu, studia ukończyłem 10 lat temu.
Tak sobie lublinianie dyskutują na oficjalnej miejskiej stronie, pod zdjęciami z placu budowy Dworca Lublin, który od 2021 roku powstaje i powstaje, i powstaje w pobliżu Dworca PKP.
Gdy w 1967 roku przy al. Tysiąclecia otwierano nowy dworzec Państwowej Komunikacji Samochodowej, inwestycja miała roczny poślizg.
Dziesięć lat później w pobliżu dworca kolejowego rozebrano starą, XIX-wieczną miejska gazownię. W okolicy powstał wówczas tymczasowy (!) dworzec PKS zwany Południowym. Jako tymczasowy traktowano go jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku. Jego rozbiórka, by zrobił miejsce pod Dworzec Lublin, zaczęła się... czterdzieści lat później.