48-latek z Lublina bił swoją ciężarną partnerkę, bo nie chciał by urodziła. Niewiele brakowało, by doprowadził do śmierci dziecka. Ma za to na dwa lata trafić do więzienia.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
W piątek Mirosław W. usłyszał prokuratorskie zarzuty. Śledczy oskarżyli go o stosowanie przemocy w celu przerwania ciąży.
Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w jednym z mieszkań na lubelskich Tatarach. Mężczyzna mieszkał tam razem ze swoją konkubiną. Oboje byli bez pracy. Jak ustalili śledczy, Mirosław W. znęcał się nad kobietą. zarówno psychicznie jak i fizycznie, przynajmniej od października 2014 r.
– Wyzywał ją, szarpał, popychał, przypalał papierosami i groził nożem – wylicza Paweł Banach, szef Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Kiedy zaszła w ciążę, jej partner jasno dawał do zrozumienia, że nie chce dziecka. W czerwcu ubiegłego roku po raz kolejny posunął się do rękoczynów.
– Bił i kopał kobietę po brzuchu. Chciał w ten sposób przerwać ciążę – dodaje prokurator Banach. – Doprowadził przez to do wcześniejszego porodu. Na szczęście dziecko urodziło się zdrowe.
Z ustaleń śledczych wynika, że po narodzinach potomka Mirosław W. nadal znęcał się nad jego matką. Do ostatniej awantury doszło pod koniec listopada ub. r. Wtedy kobieta, prawdopodobnie w obawie o życie dziecka, powiadomiła o wszystkim policję. Jak wynika z akt sprawy, dopiero wtedy mundurowi założyli rodzinie tzw. niebieską kartę. 48-latek trafił do aresztu, gdzie przebywa do dziś. Podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się do winy.
– Jak się napiję, to nie wiem co robię – wyjaśniał śledczym Mirosław W. – Robiłem to wszystko w złości i nerwach. Byłem zazdrosny.
Mirosław W. ma za sobą kryminalną przeszłość. Był już skazany za przestępstwa seksualne. Za kratami spędził 7 lat. Teraz groziło mu do 10 lat więzienia. Mężczyzna postanowił jednak dobrowolnie poddać się karze. Uzgodnił z prokuratorem wyrok 2 lat bezwzględnego więzienia.
Śledczy przystali na to m.in. z uwagi na postawę kobiety. Deklaruje, że wybaczyła swojemu oprawcy i nadal chce z nim żyć. Ostateczna decyzja w sprawie kary dla Mirosława W. należy do sądu.