Wnuk i prawnuczka Antoniny Grygowej przekazali niezwykły zbiór grypsów, które pani Antonina dostawała od polskich więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku. To niezadrukowane brzegi gazet, karteluszki z notesu, strzępki papieru pakowego czy bibułki papierosowe. Takich listów jest blisko 200.
„Droga Pani Antonino! Piszę na kartce z bloczku Sławka, bo już nam papieru zbrakło. Za dzisiejsze listy w imieniu kolegów i swoim bardzo dziękuję. Pisze Pani słów kilka o sobie, że już piąty rok pracuje Pani, narażając się stale. Takiej osobie, jak Pani chyba włos z głowy spaść nie może, bo jeśli już w Boga wierzymy, to nie wątpić musimy, że w opiece Opatrzności znaleźć się muszą nade wszystko tacy ludzie, jak Pani, Droga nam wszystkim. (…) Tem, co Pani dla mnie - i dla nas w ogóle robi - wdzięczność to słabe słowo, tem Pani serca na stałe ujarzmia. (…) Łączę dla Drogich Pań serdeczne pozdrowienia. Oddany Zygmunt.” – można przeczytać w jednym z grypsów.
Kolekcję listów podarowali Państwowemu Muzeum na Majdanku Andrzej Putz – wnuk Antoniny Grygowej – i jego córka Joanna Putz-Leszczyńska.
– Przekazane do muzeum grypsy mają ogromną wartość jako źródło wiedzy o obozie koncentracyjnym na Majdanku, o warunkach, w jakich przebywali osadzeni, ale też o samych więźniach – informuje Anna Wójcik, kierownik Archiwum PMM.
Język tych niezwykłych listów, które docierały do adresatki miedzy 1943 a 1944 rokiem i były przechowywane przez bliskich pani Antoniny jest zazwyczaj dość oszczędny. I jak zauważają muzealnicy służył autorom do formułowania najistotniejszych dla nich treści. Pod większością podpisywali się oni pseudonimami, by w razie przechwycenia grypsu przez personel obozowy nie było wiadomo, kto go napisał.
– Antonina Grygowa znana była jeńcom stalagów i oflagów, a także więźniom Majdanka i Zamku Lubelskiego jako „Ciotka Antonina” czy „Mateczka”, natomiast mieszkańcom Lublina jako patriotka i działaczka społeczna, której działalność uczczono nadaniem jednej z ulic miasta jej imienia – przypomina Marta Grudzińska z Działu Naukowego PMM.
Antonina Grygowa z domu Sarnecka (1898-1980) była patriotką i działaczką społeczną. Miała w Lublinie piekarnię, którą prowadziła z mężem Franciszkiem i córkami: Zofią, Hanką i Wandą. Od początku II wojny światowej bezinteresownie angażowała się w pomoc osadzonym w obozach i więzieniach. Oprócz wsparcia, jakim otaczała uwięzionych, niosła pomoc Żydom: udało jej się ocalić i otoczyć opieką Lusię Hufnagel i Czesię Mamet, a także przez sześć miesięcy ukrywać niemowlę urodzone przez więźniarkę Zamku Lubelskiego.
– Trafiali ludzie na Orlą. Skąd znali adres? Czy uwierzysz, że Antonina wychodziła na ulicę, pytała strudzonych tułaczką przybyszów, czy chcieliby odpocząć, zjeść, umyć się, a nierzadko wciskała do ręki dopiero co zarobione złotówki – relacjonowała była więźniarka Majdanka, Danuta Brzosko-Mędryk.
Zasięg jej działalności obejmował nie tylko Lublin, ale też obozy koncentracyjne i jenieckie w Rzeszy. To od niej wzięci do niewoli otrzymywali oprócz paczek z żywnością i lekami listy ze słowami wsparcia i pociechy. Do paczek kierowanych do obozu zwykle do swojego imienia dopisywała nazwisko więźnia, dlatego nie znali oni jej osobiście i nazywali „Ciotka Antoniną” lub „Mateczką”. Ci, którzy wiedzieli, kto im pomaga, po wojnie wracali do Lublina, aby jej podziękować za dobre słowo, za paczki, za to, że będąc w obozie, mieli świadomość, że ktoś o nich myśli.
Antonina Grygowa była osobą bardzo szanowaną przez więźniów. Listy do niej adresowali w następujący sposób: „Łaskawa Pani Antonino!” „Przezacna Pani, moja dobrodziejko i wierna orędowniczko!”, „Kochana Opiekunko!”, „Moja Kochana i droga Ciociu!”, „Droga Ciociu Antonino!”, „Kochana moja Kuzynko!”, „Czcigodna i dobra Pani”.
W ostatnich dniach okupacji z jej inicjatywy, a we współpracy z córkami i mieszkańcami Lublina, zorganizowano szpitalik i jadłodajnię dla żołnierzy, a tuż po ucieczce Niemców stołówkę dla uchodźców i więźniów wracających z obozów.
Za bezinteresowną pomoc, jaką niosła z narażeniem życia uwięzionym w KL Lublin, na wniosek ocalałych jedną z lubelskich ulic w pobliżu obozu, nazwano imieniem Antoniny Grygowej.