Joanna W., główna księgowa bursy nr 5 przy ul. Pogodnej w Lublinie usłyszała w prokuraturze zarzut przywłaszczenia ponad miliona złotych. W piątek została aresztowana.
- Podejrzana przyznała się do przywłaszczenia, ale jedynie co najwyżej 200 tys. zł – mówi Dorota Kawa, prokurator rejonowy w Lublinie. – Wystąpiliśmy z wnioskiem o areszt.
W piątek po południu kobieta została aresztowana.
Prokuraturę o przekrętach w bursie zawiadomił Ratusz. To, że w placówce doszło do machlojek na dużą skalę wynikało już ze wstępnych wyników kontroli. Pełny raport z audytu wpłynął do prokuratury 18 lipca. Śledczy przesłuchali już jego autorów. Z ich relacji wynika, że Joanna W. nie zaprzeczała, że wyprowadziła pieniądze.
Według kontrolerów pieniądze były wyprowadzane na kilka sposobów. Do kasy bursy wpływała gotówka za zakwaterowanie, wyżywienie, wynajem garaży i sal. Joanna W. powinna ją wpłacić na konto bursy. Tymczasem zatrzymywała ją dla siebie.
Księgowa przelewała sobie zawyżoną pensję. Wypłacała też na swoje konto pieniądze za fikcyjne umowy zlecenia, zapomogi i pożyczki. Kontrolerzy podkreślają, że dokumentacja bursy jest przechowywana przez pięć lat i nie można sprawdzić tego, co działo się wcześniej.
Joanna W. na przesłuchaniu potwierdziła, że przelewała pieniądze na prywatne konto i brała do kieszeni gotówkę z kasy. Utrzymywała, że nikt jej w tym nie pomagał ani nie wiedział o przekrętach. Pieniądze przeznaczała na własne potrzeby i leczenie. Deklarowała, że jest wstanie zwrócić to, co przywłaszczyła.
Teraz prokuratura będzie ustalać jak było możliwe, że nikt przez pięć lat nie nakrył Joanny W. na wyprowadzaniu pieniędzy.
– Wyniki kontroli są druzgocące dla dyrektora i głównej księgowej – przyznała w rozmowie z nami Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta.