Pracownik Teatru Muzycznego poskarżył się do Państwowej Inspekcji Pracy na to, że nie może odebrać nadgodzin. Zaraz po tym został zwolniony.
- Nie mogę pracować przy innych pracownikach, a zostałem umieszczony w trzyosobowym pokoju przy wiklinowym stoliku okolicznościowym. Przychodziłem do pracy wcześniej, żeby wywiązać się z obowiązków - opowiada Hołysz. Wyliczył, że zebrało mu się sześć dni nadliczbowych. Dyrektor ich nie uznał.
- Interweniowałem w Państwowej Inspekcji Pracy, kontrola była w ubiegły czwartek. Tymczasem w piątek do związku zawodowego Solidarność trafiło pismo dyrektora informujące, że chce mnie zwolnić - mówi Hołysz.
- Wnioskowałem o opinię związków co do rozwiązania umowy o pracę Pana Hołysza na aktualnych warunkach - stwierdza Kutarski. Ciągnie: - Chcę zmienić te warunki, bo w regulaminie teatru nie ma stanowiska pracy jakie on zajmuje. Jako dyrektor mam też prawo oceniać przydatność pracowników. Tego i innych. Na pewno nie ma mowy o żadnym odwecie. To on złamał przepisy biorąc nadgodziny bez konsultacji ze mną i pozostając w pracy poza godzinami pracy bez mojej zgody.
- Wiele osób pracuje na stanowiskach, których nie ma - Hołysz twierdzi, że kontrola wypadła po jego myśli. Dyrektor Teatru Muzycznego zapewnia: nieprawidłowości nie stwierdziła. - Dopiero po opracowaniu dokumentacji kontroli będę mógł informować o wynikach - stwierdza Zbysław Momot zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Lublinie.
We wtorek związki odpowiedziały, że nie zgadzają się na wypowiedzenie umów z Hołyszem i czterema innymi osobami.
(rp)