Lubelscy restauratorzy załamują ręce. Właśnie otwierają ogródki ze stolikami, ale nie ma kto w nich pracować.
Michał Sławiński, menedżer pubu Hollywood Cafe w centrum Lublina szuka chętnych do pracy już od kilku tygodni. - Dajemy ogłoszenia w gazetach, wywieszamy informacje na szybach - tłumaczy. - Ciężko znaleźć pracownika. Gastronomiczna konkurencja z całego miasta też szuka.
- Sporo osób wyjechało do pracy za granicę. A tym, którzy zostali w mieście, praca w charakterze barmana albo kelnerki nie zawsze odpowiada - przyznaje Jacek Caban z restauracji Hades. - Trzeba być dyspozycyjnym chociaż przez kilka dni w tygodniu, czasem także w nocy. No i chcieć pracować.
Co ciekawe, żeby szybko znaleźć pracę w jednym z lubelskich lokali, wcale nie trzeba mieć odpowiedniego wykształcenia ani doświadczenia. - Nie wymagamy od nowoprzyjętego pracownika znajomości win z całego świata - mówi Anna Łubiarz, kierownik restauracji Ulice Miasta. - Taka osoba na początek mogłaby sprzątać stoliki, albo pomagać w kuchni, np. przygotowując sałatki. Pracując u nas miałaby szansę na nauczenie się wielu rzeczy.
Co jeszcze oferują restauratorzy? - Pracę na cały sezon. Od maja, przez całe wakacje, aż do jesieni - tłumaczy Andrzej Gibuła z restauracji "13”. - Zarobki wynoszą od 4 zł za godzinę wzwyż. Do tego trzeba jeszcze doliczyć napiwki, które u kelnerów i barmanów mogą dorównać pensji.
Na większe pieniądze (5 albo nawet 6 zł za godzinę) mogą liczyć osoby z większym doświadczeniem, albo odpowiednim wykształceniem, np. zawodowi kucharze. - Bo z ich znalezieniem jest najgorzej - podkreśla Arkadiusz Tyburek z klubu MC'. - Dobry kucharz jest teraz w Lublinie na wagę złota.
Ale na pracę mogą liczyć nie tylko zawodowcy. - Szukamy i uczniów, i studentów, i osób po studiach - wyjaśnia Anna Łubiarz. - Każdego, kto chce pracować, a przy okazji sporo się nauczyć. I oczywiście zarobić.