Zastępcy komendanta wojewódzkiego policji w Lublinie grożą trzy lata więzienia. Wczoraj prokurator oskarżył go o nieumyślne spowodowanie wypadku.
Przełożeni mają cały wachlarz możliwości. - Od upomnienia, przez naganę czy karę dyscyplinarną po wydalenie ze służby - wymienia Zbigniew Matwiej, rzecznik komendanta głównego policji. Podkreśla jednocześnie, że ewentualne decyzje zostaną podjęte dopiero po tym, jak zamojska prokuratura przekaże oficjalną informację o swoich postanowieniach. - Na razie takiej informacji nie mamy - ucina Matwiej.
Przypomnijmy. Krzysztof Rodak doprowadził do wypadku w Hutkach na Zamojszczyźnie we wrześniu. Wyjeżdżając z drogi podporządkowanej nie zatrzymał się przed znakiem stop, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i doprowadził do stłuczki. Za kierownicą audi, w które uderzył renault laguna Rodaka jechał z rodziną 32-letni policjant z Tomaszowa Lubelskiego. Do szpitala trafił jego 11-letni syn, żona i teściowa.
Podczas wczorajszego przesłuchania Rodak nie kwestionował swojej winy. - Ale przekonywał, że gdyby pasażerowie audi mieli zapięte pasy, mogliby odnieść mniej poważne obrażenia. Dlatego rozważamy możliwość zaciągnięcia jeszcze opinii biegłego w tej sprawie - powiedziała nam Dorota Kamińska-Piluś, szefowa zamojskiej prokuratury, zapewniając jednocześnie, że postawiony już zarzut na pewno się nie zmieni. - Może mieć najwyżej wpływ na ocenę skutków tego zdarzenia, a więc w konsekwencji wyrok (za nieumyślne spowodowanie wypadku zastępcy komendanta grozi od miesiąca do trzech lat pozbawienia wolności - red.).
Rodak jest na przymusowym urlopie, został na niego wysłany przez komendanta głównego policji.