Pojedziemy do Warszawy, do Ministerstwa Obrony Narodowej, żeby walczyć o pozostawienie placówki – mówią rodzice dzieci z przedszkola wojskowego nr 30 w Lublinie. Wczorajsze spotkanie z przedstawicielami wojska, zorganizowane przez Helenę Pietraszkiewicz, przewodniczącą Rady Miejskiej nie przyniosło rozstrzygnięć.
Mimo że spotkanie w Ratuszu przebiegło spokojnie, rodzice są coraz bardziej zirytowani. Niepewni przyszłości są też pracownicy przedszkola. Ppłk. Jan Słyż, dowódca garnizonu, który zarządza placówką, rozkłada ręce.
– Trzeba czekać na decyzję MON. Od niej zależy, czy przedszkole zostanie – mówi J. Słyż. – Nie ukrywam jednak, że chcemy umieścić w tym budynku nasze biura. Teraz pomieszczenia wynajmujemy od PKP.
W MON na podpis czeka dziesięć decyzji o likwidacji wojskowych przedszkoli w całej Polsce.
Dobrych informacji dla pracowników zagrożonej likwidacją placówki nie ma też Jadwiga Jotkowska, zastępca dyrektora Wydziału Oświaty UM w Lublinie.
– Nie mogę w tej chwili niczego zagwarantować – zaznacza J. Jotkowska. – Jeśli będziemy mieć etaty, przyjmiemy pracowników likwidowanej placówki, ale na ten temat będziemy coś wiedzieć dopiero po 3 czerwca.
W grudniu 2001 roku dowództwo jednostki wojskowej poinformowało miasto o planach likwidacji prowadzonego przez siebie od wielu lat przedszkola. Zarząd Miasta wyraził gotowość przejęcia przedszkola wraz z budynkiem. Ale wojsko nie kwapi się z przekazaniem pomieszczeń.
W sprawę zaangażowała się radna miejska Bogna-Bender Motyka. – Nam, jako samorządowi wojsko też coś zawdzięcza, więc powinno pójść na rękę lokalnemu środowisku – uważa radna.
W sprawie pojawił się dodatkowy „smaczek”. Rodzice są zbulwersowani tym, na co wojsko zamierza wykorzystać oszczędności przedszkola. Siedemdziesiąt tysięcy złotych zebrane z czesnego ma być przeznaczone na pięciodniowy wyjazd dzieci do Kozłówki w ramach zielonego przedszkola.
– Zaplanowano dojazd trzema klimatyzowanymi autokarami z regulowanymi oparciami, zajęcia hippiczne, kuchnię dworską, ognisko i tym podobne atrakcje – mówią rodzice – Czy to nie przesada?
Rodzice pytali, czy nie można inaczej wydać tych pieniędzy. W odpowiedzi usłyszeli, że muszą one być wydane. W przeciwnym razie przepadną.
Zofia Jaworowska, dyrektorka przedszkola podkreśla, że taki wyjazd mieści się w planie dydaktycznym.
– Ostateczne decyzje, także w tej sprawie, podejmuje jednak dowódca – mówi Z. Jaworowska.
Ppłk. J. Słyż sugeruje nieoficjalnie, że jeśli rodzice wystąpią do niego, to można będzie pieniądze wydać inaczej.
Przewodnicząca Rady Miejskiej Helena Pietraszkiewicz deklaruje chęć zorganizowania kolejnego spotkania. – Rozumiem racje rodziców, ale nie mamy żadnego wpływu na decyzje wojska.