Mateusz z poważnymi ranami twarzy trafił wczoraj po południu do Kliniki Chirurgii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Chłopiec został pogryziony przez amstaffa.
Siedmiolatek natychmiast został przewieziony do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Jego ogólny stan był dobry. Udało mi się z nim nawet przez chwilę porozmawiać – tłumaczy lekarz dyżurny Kliniki Chirurgii DSK. – Chłopiec miał bardzo poważne rany twarzy.
– Dokładnie 16 ran. Niektóre były bardzo bolesne i głębokie, sięgały nawet do jamy ustnej – tłumaczy prof. Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii DSK.
Po sześciu godzinach przygotowań, tuż przed godz. 19 dziecko trafiło na blok operacyjny. Operacja trwała ponad 2 godziny. – Zabieg się udał – ocenił tuż po wyjściu z sali prof. Osemlak, który operował chłopca. – Zrobiliśmy wszystko, żeby blizny były jak najmniejsze. Jeżeli rany nie zaropieją, ślady powinny być niewielkie. Teraz chłopca czeka co najmniej 2-tygodniowy pobyt w szpitalu.
Policja ustala okoliczności wczorajszego wypadku. Wszystko wskazuje na to, że właścicielka amstaffa odpowie za swoją lekkomyślność przed sądem.
Niestety, do podobnych tragedii dochodzi często. Kilka dni temu do DSK trafiło 3-letnie dziecko w jeszcze gorszym stanie niż Mateusz. A lekarze z DSK wciąż mają w pamięci krwawy lipiec sprzed dwóch lat, gdy w ciągu zaledwie tygodnia operowali sześcioro dzieci pogryzionych przez psy. Wśród tych pacjentów była m.in. dwuletnia Oliwia, której ogromny wilczur poszarpał buzię i wbił się zębami w kark. Dziecko cudem uniknęło śmierci.