Kierowca ciężarówki, który omal nie staranował przechodniów w centrum Lublina, został wczoraj aresztowany za stworzenie zagrożenia katastrofy. Nigdy dotąd lubelski sąd nie potraktował tak surowo pijanego kierowcy.
- Przesądziły o tym okoliczności, w jakich prowadził pod wpływem alkoholu - tłumaczy Tadeusz Kubalski, szef prokuratury rejonowej Lublin-Północ. - Jechał ciężarówką, przez centrum miasta w godzinach szczytu.
Za stworzenie tak dużego niebezpieczeństwa grozi do ośmiu lat więzienia. Wtedy można już wystąpić do sądu z wnioskiem o aresztowanie.
Mariusz T. wpadł na jeździe po pijanemu we wtorek w południe. Przewoził materiały budowlane potrzebne do remontu sieci ciepłowniczej. Jego zwierzchnicy zapewniają, że kiedy przyszedł do pracy, nie wyglądał na pijanego. Tuż przed godziną 12 znalazł się na ul Jasnej. Jechał zygzakiem. Wydawało się, że nie widzi wcale ludzi przechodzących po pasach.
Kiedy zbliżał się do skrzyżowania z ul. Ewangelicką, która prowadzi do Krakowskiego Przedmieścia, centralnej ulicy Lublina, jeden z kierowców postanowił interweniować. Swoim reanultem zajechał ciężarówce drogę. Mariusz T. zatrzymał samochód. Zjawiła się policja, wyciągnęła go z szoferki. Alkomat pokazał ponad trzy promile alkoholu. Kierowca ciężarówki zachowywał się beztrosko. Jakby nie zdawał sobie prawy z tego, do jakiego nieszczęścia mógł doprowadzić.
Mariusz T. po krótkim pobycie w komendzie został wypuszczony do domu. Prokuratura szybko uznała, że potraktuje go ostrzej. - Został wezwany na przesłuchanie, ale się nie stawił - mówi prokurator Kubalski. - Następnego dnia został ponownie zatrzymany. W czwartek skierowaliśmy do sądu wniosek o jego aresztowanie.
Wczoraj sąd aresztował kierowcę.