Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
ROZMOWA DNIA z Markiem Jaworem, szefem biura promocji "Atut” w Zamościu
Co jest Pan w stanie wypromować?
- Wszystko, co ma sens. Nie promuję rzeczy z gruntu bez sensu.
Czyli?
- Dam przykład z życia. Folder o Zamościu, zawierający sześćdziesiąt stron, w tym "kupę” reklam. Zleceniodawca chciał go rozpowszechnić w 500 egzemplarzach. Dostałby go każdy reklamodawca, ale świat by go nie zobaczył. Takich zleceń nie realizuję.
W takim razie jak wygląda sukces w tym zawodzie?
- Dla mnie sukces to osiągnięcie celu, który sobie założę. Swego czasu robiłem dla Samoobromy, choć nie utożsamiam się z tą partią. Wziąłem jednak zlecenie, bo było to dla mnie wyzwanie, tym bardziej, że zleceniodawca sam za bardzo nie wiedział, czego chce.
I pan mu to podpowiedział?
- Musiałem znaleźć takie rzeczy w programie partii, które mogłyby się dobrze sprzedać. Poznać grupę docelową, której chcę to sprzedać. Ważne jest też, aby poznać aktualne nośne tematy. Wtedy jednym z takich było bezrobocie i pomysły na jego zmniejszenie. I trzeba było to uwypuklić. Wyborca musiał mieć wszystko na tacy.
A czy miasto Zamość wspina się po drabinie promocji?
- Tak i sam dokładam do tego swoje trzy grosze. Wydaję książki, albumy, kalendarze, przewodniki, foldery. Nad jednym pracowałem cztery lata. Rozszedł się w 10 tys. egzemplarzy, na wszystkie cztery strony świat.
