We włodawskim szpitalu już wstrzymano planowe operacje. Brakuje polstigminy, niezbędnej do wybudzania pacjentów z narkozy. To problem nie tylko tego szpitala.
Najgorszej jest w mniejszych szpitalach naszego regionu. - Mamy tylko 17 opakowań polstigminy - mówi Iwona Chruścicka z apteki w lubartowskim szpitalu. - Trudno powiedzieć na ile nam wystarczy.
-
A my już operujemy tylko nagłe przypadki, jeśli jest bezpośrednie zagrożenie życia - alarmuje Artur Sitnik, dyrektor ds. opieki zdrowotnej we włodawskim szpitalu. O planowych zabiegach na razie nie ma mowy.
W większych placówkach leku wystarczy na około miesiąc. - Na razie nie mamy z tym problemów - mówi Marta Podgórska, rzecznik szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie.
Na razie podobnie jest w lubelskim szpitalu im. Jana Bożego. - Działamy normalnie - zapewnia Tomasz Lenkiewicz, zastępca dyrektora placówki. Ale już w wojewódzkim szpitalu przy alei Kraśnickiej zapasy polstigminy wystarczą na niewiele ponad tydzień. - Nie wiem, co będzie dalej - rozkładają ręce na oddziale intensywnej opieki medycznej.
Natomiast krasnostawski szpital, zaraz po pojawieniu się informacji o wstrzymaniu produkcji polstigminy, zadbał o jej zapasy. - Ściągaliśmy lek, skąd się da - mówi Zbigniew Bijata, z-ca dyrektora ds. opieki zdrowotnej. - Wystarczy nam na około 5 miesięcy. Dodatkowo, kupiliśmy inny lek do znieczulania ogólnego, który nie wymaga do wybudzania polstigminy.
Producent leku zapowiada, że lek będzie dostępny w kraju dopiero w drugim kwartale przyszłego roku. Wczoraj minister zdrowia Ewa Kopacz oświadczyła, że jest możliwość importu odpowiedników polstigminy z zagranicy.