Szpitale narzekają na brak m.in. kardiologów, ginekologów, anestezjologów, pediatrów. Brakuje chętnych, bo albo liczba etatów jest ograniczona, albo stawki, które oferuje szpital, są za niskie.
– Lekarze, zwłaszcza młodzi, wolą etat, bo to daje większą stabilizację. Na kontrakcie nie ma żadnego zabezpieczenia socjalnego. Poza tym, w razie błędu medycznego na etacie odpowiadamy do kwoty w wysokości trzech pensji, a na kontrakcie własnym ubezpieczeniem lub majątkiem – zaznacza Jakub Kosikowski z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, który pracuje w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie.
– Wiadomo, że szpitale szukają oszczędności, więc wolą zatrudniać na kontrakty niż na etaty. Jeśli mają taką możliwość, to poza kilkoma etatowymi pracownikami na oddziale wybiorą rezydenta, bo płaci za niego Ministerstwo Zdrowia, niż kolejnego etatowego pracownika.
– Nie jest tak, że zatrudniamy tylko na kontrakty, możemy też zatrudniać na etat – mówi Jacek Buczek, dyrektor szpitala wojewódzkiego w Chełmie. – Kłopot jednak w tym, że z roku na rok ubywa chętnych. W tym momencie młodych lekarzy zatrudniamy tylko na etat rezydencki.
Jak tłumaczy dyr. Buczek, szpital ma problem z tym, żeby po rezydenturze takiego specjalistę u siebie zatrzymać. – Głównie chodzi o wynagrodzenia. Nasz szpital w większości przypadków nie jest w stanie odpowiedzieć na warunki, których oczekują młodzi lekarze – zaznacza dyrektor.
– Rzeczywiście trudno jest zatrzymać młodego specjalistę, mimo że często szpitale poza Lublinem proponują wyższe stawki. Chodzi tu jednak o możliwość dorobienia na prywatnym rynku, który w Lublinie daje większe możliwości niż w innych miastach regionu – wyjaśnia Kosikowski.
W chełmskim szpitalu brakuje m.in. specjalistów w dziedzinie chirurgii naczyniowej, kardiologii, medycyny ratunkowej, pediatrii czy anestezjologii.
Na brak lekarzy narzeka też szpital w Kraśniku. – Od zaraz jestem w stanie przyjąć radiologów, specjalistów medycyny ratunkowej czy chorób wewnętrznych, ginekologów – wylicza Marek Kos, dyrektor SPZOZ w Kraśniku.
Dodaje, że do wynagrodzeń szpital musi podchodzić racjonalnie. – Wiadomo, że oczekiwania młodych lekarzy zawsze będą wyższe, niż nasze możliwości. Staram się jednak proponować jak najbardziej korzystne warunki – mówi Kos i precyzuje: Na przykład lekarz, który się szkoli dostaje taką samą stawkę, jak rezydent, czyli ok. 3 tys. zł, a lekarz tuż po specjalizacji taką, jak ten, który pracuje już kilka lat.