Wczoraj w prokuraturze trwało przesłuchanie osiemnastolatka, który współuczestniczył w porwaniu swojego pięcioletniego brata.
Do zdarzenia doszło we wtorek na Sławinku w Lublinie. Chłopiec przebywał z bratem i kuzynem w kawiarence internetowej. W pewnym momencie oddalił się i ślad po nim zaginął. Poszukiwania z udziałem rodziców i policji nie przyniosły rezultatu. W nocy w domu rodziców chłopca zadzwonił telefon. Męski głos w słuchawce oznajmił, że za uwolnienie pięciolatka żąda 20 tys. złotych.
- Braliśmy pod uwagę każdą ewentualność - mówi mł. insp. Zygmunt Sochaczewski, zastępca komendanta miejskiego policji w Lublinie. - Zaczęliśmy działać natychmiast, aby ustalić miejsce pobytu dziecka.
Tymczasem po dziesięciu godzinach nieobecności chłopiec wrócił do domu. Okazało się, że porywacze podrzucili go w pobliże miejsca zamieszkania. Na szczęście nic mu się nie stało. Był tylko wyczerpany i śpiący.
- Ta historia jest bardzo skomplikowana - mówi Z. Sochaczewski. - Nie spotkałem się jeszcze z przypadkiem porwania, w którym sprawcami byliby członkowie rodziny. Dla wszystkich najważniejszy jest jednak fakt, że dziecku nic się nie stało.
Wczoraj funkcjonariusze ujęli zamieszanego w porwanie brata pięciolatka.
(kris)