Klimatyzatory lokali usługowych na parterze bloku przy ul. Fulmana przeszkadzają trzem mieszkańcom wyższych pięter. Pozostali się nie skarżą. Ci, którzy narzekają na hałas i drgania, skierowali sprawę do sądu
Jeden z bloków przy ul. Fulmana. Został wybudowany ok. 20 lat temu. Na parterze budynku mieszczą się m.in. sklepy, wyżej są mieszkania. Na zewnątrz zamontowane są klimatyzatory, które przeszkadzają niektórym lokatorom. Chodzi dokładnie o mieszkańców trzech lokali.
– Na ponad 330 właścicieli – podaje osoba reprezentująca zarząd wspólnoty mieszkaniowej.
– Mamy trzy urządzenia. Zamontowaliśmy je w listopadzie ubiegłego roku – opowiada pan Wojciech, właściciel przedszkola. To do tych urządzeń i z sąsiedniego sklepu spożywczego mają zastrzeżenia osoby, które skierowały sprawę do sądu. – To są nowe klimatyzatory, ciche, z wszelkimi atestami i pozwoleniami – podkreśla właściciel przedszkola. – Zamontowaliśmy je w oknie, nie na elewacji, więc nawet nie potrzebowaliśmy zgody wspólnoty mieszkaniowej.
Mimo to uchwała taka została przegłosowana na początku marca zeszłego roku. Większością głosów zapadła decyzja, aby zgodzić się na montaż. W uchwale jest m.in. mowa o tym, że klimatyzator musi spełniać obowiązujące warunki (podane w Polskiej Normie), w której poziom hałasu przenikanego do mieszkań, a pochodzącego z urządzeń klimatyzatora nie może przekraczać 40 dB w ciągu dnia oraz 30 dB w ciągu nocy.
– Z tego co się dowiedziałam od zarządu wspólnoty, to zastrzeżenia są też do jednego z naszych urządzeń – mówi nam właścicielka sklepu. I dodaje: Klimatyzatory zamontowaliśmy już kilka lat temu. Nigdy nie było żadnych zastrzeżeń, które tak naprawdę ma tylko jedna osoba.
Na dzisiejszym spotkaniu ugodowym miały być wszystkie osoby zainteresowane sprawą. Nie wszyscy jednak dotarli. Z trzech osób, które poskarżyły się do sądu na spotkaniu była jedna.
– Słyszę buczenie, które mi trochę przeszkadza. Chodzi o godziny popołudniowe i wieczory – mówi jedyna z osób reprezentująca na spotkaniu niezadowolonych. Kobieta po dyskusji zadeklarowała, że ze sporu raczej się wycofa.
– Tych urządzeń naprawdę nie słychać – przekonuje z kolei pani Katarzyna, która także mieszka w tym bloku i nie odczuwa żadnych uciążliwości związanych z pracą urządzeń. Dziwi się, że ktoś może protestować. – Dzieci jadące na deskorolkach bardziej hałasują. Głośniejszy jest też ruch uliczny czy odgłosy z imprezy – podaje przykłady mieszkanka bloku. – Rozumiem, że jak się nie wycofacie (do przedstawicieli wnioskodawców - red.), to sprawa będzie się toczyć w sądzie. Trzeba będzie powołać biegłego, za którego opinię trzeba będzie zapłacić – kreślił scenariusz właściciel przedszkola. – Ja o siebie jestem spokojny.
– Wątpię, żeby sprawa została wycofana z sądu – podejrzewa kolejny z mieszkańców. – Głównodowodzący to jest raczej osoba konfliktowa.
Tydzień temu odbyło się pierwsze posiedzenie w sądzie. Strony dostały dwa tygodnie na dojście do ugody.