Mirosław B. to były dyrektor Departamentu Mienia i Inwestycji w Urzędzie Marszałkowskim. Jest wiceszefem PO w powiecie ziemskim lubelskim.
W środę około godz. 20 pod dom Mirosława B. w podlubelskiej Konopnicy podjechało pięć samochodów CBA z kogutami na dachach. Agenci szybko weszli do środka. - Niektórzy byli w kominiarkach - mówi sąsiad.
Prawdopodobnie doszło do przeszukania domu byłego urzędnika. Wiadomo tyle, że Mirosław B. został zatrzymany. - Nic więcej nie mogę dodać ze względu na dobro śledztwa - Piotr Kaczorek z warszawskiej centrali CBA ucina rozmowę.
- Sprawa jest już w naszej prokuraturze - powiedziała nam wczoraj po południu Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. I obiecała, że w piątek poinformuje o rozwoju śledztwa.
Mirosław B. przez trzy miesiące - do października ubiegłego roku - był dyrektorem departamentu Mienia i Inwestycji w Urzędzie Marszałkowskim. To jego autorstwa były kontrowersyjne pomysły zorganizowania ośrodka szkolenia kierowców w Niedźwiadzie (na terenie wykupionym pod lotnisko), budowy aquaparku w Konopnicy czy utworzenia publiczno-prywatnej agencji wspierania przedsiębiorczości. Według naszych informacji Mirosław B. posiadał sporo gruntów w Konopnicy, miał związek z działalnością deweloperską.
- Moim zdaniem, był marnym dyrektorem i po prostu nie przedłużyłem z nim umowy - twierdzi były marszałek Jarosław Zdrojkowski (PiS).
- Zapowiadał się na sprawnego urzędnika, ale nie miał efektów - dodaje Jacek Sobczak, wicemarszałek z PO, który nadzorował pracę Mirosława B. Byli pracownicy urzędu twierdzą, że to właśnie Sobczak bronił go przed zwolnieniem. Później miał jednak mówić: To był mój największy błąd personalny w urzędzie.
Mirosław B. jest wiceprzewodniczącym PO w powiecie ziemskim lubelskim (Lublin i okolice). Jego żona bezskutecznie startowała w ubiegłorocznych wyborach do Sejmu z list Platformy, choć wspierał ją obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski (PO).
Mirosław B. uchodził za człowieka Dariusza Piątka, miejskiego radnego z Lublina. W sierpniu ubiegłego roku podpisał się pod listem w sprawie wyrzucenia z Platformy Janusza Palikota. Jednak po tym, jak wyleciał z urzędu, miał zmienić front.
- Nie będę z panem rozmawiała, ja nic nie wiem - ucięła wczoraj rozmowę jego żona.