W śródmieściu trudno znaleźć zestaw obiadowy za mniej niż 10 zł. Ceny kształtują się w okolicach 12-15 zł. Tymczasem w czterogwiazdkowym Grand Hotelu Lublinianka można zjeść obiad niewiele drożej - już za 18 zł.
- Nie wierzę - mówi zaskoczony Grzegorz Muzykowski, który z żoną prowadzi Bar Kogucik przy ul. Świetoduskiej. Tu kurczak po chińsku z ryżem kosztuje 10,50 zł. - Pewnie nadrabiają ilością. Żeby obniżyć cenę o złotówkę, musiałbym sprzedać 20 porcji dziennie.
Restauratorzy winę za wysokie ceny zrzucają na opłaty. Czynsz za 30 metrowy lokal w centrum to ok. 3 tys. zł. - Do tego prąd za ok. 600 zł miesięcznie, opłaty, pensje i remont raz na 2 lata - tłumaczy G. Muzykowski.
- Opłaty to jedno, konkurencja drugie. Otworzy się budkę z naprawdę tanim jedzeniem, to ktoś podpali, albo codziennie inna kontrola będzie - opowiada jeden z lubelskich restauratorów. - A jak pojawia się nowy lokal, to konkurencja wysyłaj tam kucharzy żeby spisali ceny i wszystko sprawdzili.
Czy ceny mogą być niższe? - To zależy, ile wydajemy na zakupy. - mówi Emilia Potręć, kierowniczka baru "Piotruś Pan” przy ul. Kowalskiej. - Zaopatrujemy się w hurtowniach i na targach warzywnych, gdzie jest naprawdę tanio.
W Lublinie można zjeść potrawy z różnych stron świata. - Pizza margherita kosztuje 9 zł - mówi Janusz Jałocha z pizzerii Omen przy ul. Zielonej. - Pizza z dodatkami to już 15 zł. Koszt składników to zdaniem Jałochy 5 zł. Do tego koszta własne, robocizna. - Taniej już by się nie opłacało - twierdzi.
W "Pod Basztą” przy ul. Królewskiej ceny podobne. Kusi zestaw dnia: kotlet, ziemniaki i surówka za 7 zł. W "Barze Smaczek” przy Krakowskim Przedmieściu flaki kosztują 3,5 zł, fasolka po bretońsku 3,45 a pierogi z owocami za 3,50. Właściciel, Józef Tarkowski mówi, że schodzi wszystko.
Jest jeszcze McDonald z dużym McZestawem za 9,99 zł i... sklep spożywczy. 2 bulki, 3 parówki i kefir za jedyne 1, 85 zł.