Już dawno „sezon grzewczy” nie zaczął się tak wcześnie. Kolejne spółdzielnie proszą o uruchomienie dostaw ciepła. Wczoraj kaloryfery rozgrzały się na Felinie oraz Tatarach, wcześniej zdecydowały się na to m.in. Czuby i Czechów
Formalnie nie ma już czegoś takiego jak „sezon grzewczy”, bo od dawna nie ma odgórnie narzuconego terminu, w którym są włączane dostawy ciepła. – To odbiorcy decydują, kiedy ogrzewanie zostanie włączone lub wyłączone – wyjaśnia Teresa Stępniak-Romanek, rzeczniczka Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Na własne potrzeby spółka umownie przyjmuje, że sezon zaczyna się wtedy, gdy większość odbiorców zaczyna ogrzewanie swoich obiektów.
– W tym roku początek tak wyznaczonego sezonu przypadł na 6 września – informuje Stępniak-Romanek. Zazwyczaj większość odbiorców decydowała się na włączenie ogrzewania, jak przyznaje LPEC, w drugim lub trzecim tygodniu września. – Ostatnio 7 września rozpoczął się w Lublinie sezon grzewczy 2010/2011.
Wczoraj ciepło z miejskiej sieci dotarło do spółdzielni mieszkaniowych Felin oraz Centrum oraz do administracji OZB Tatary. Wiele spółdzielni zamówiło grzanie już wcześniej. – Czechów, Czuby, LSM. Motor, Kolejarz oraz większość wspólnot – dodaje rzeczniczka miejskiej spółki. Nowoczesne węzły cieplne same potrafią dawkować ogrzewanie mieszkańcom. – Dzięki układom automatyki pogodowej zamontowanym w węzłach cieplnych w budynkach, dostawa ciepła jest uruchamiana automatycznie, w momencie gdy temperatura zewnętrzna spadnie poniżej zadanej wartości, najczęściej 12 lub 15 stopni Celsjusza.
LPEC przypomina, że mieszkańcy powinni maksymalnie odkręcić zawory termostatyczne grzejników jeszcze przed wznowieniem dostaw ciepła, co pozwoli uniknąć zapowietrzenia kaloryferów.