W okrojonym kształcie, ale nadal popieramy ideę utworzenia uniwersytetu polsko-ukraińskiego i będziemy o to walczyli – zapowiada rzecznik UMCS Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, komentując rozłam w kolegium.
– Nasze władze uznały, że skoro od 2000 roku nie udało się ująć tej inicjatywy w ramy prawne ani zapewnić jej źródeł trwałego finansowania, to może czas zastanowić się nad czymś innym – tłumaczy Beata Górka, rzecznik KUL.
– Nie jest tajemnicą, że od samego początku działania kolegium strona ukraińska nie dawała wcale albo dawała tylko znikome pieniądze na tę jednostkę – mówi jeden z wykładowców współpracujących kolegium. – Nic dziwnego, że część Polaków straciła cierpliwość.
Odejście KUL i Instytutu może oznaczać koniec marzeń o powołaniu uniwersytetu polsko-ukraińskiego. – Po tej decyzji ta perspektywa znacznie się oddala – mówi dr Włodzimierz Osadczy, kanclerz EKPiUU.
– Niedobrze by było, gdybyśmy przegrali to historyczne wydarzenie przez nasze wewnętrzne nieporozumienia – podkreśla Adam Wasilewski, prezydent Lublina.
– UMCS nie występuje z kolegium – zaznacza Mieczkowska-Czerniak. – Uniwersytet Lwowski też zadeklarował chęć pozostania. A z przekazu przedstawicieli tej uczelni wynika, że pozostałe dwie uczelnie ukraińskie (których nie było na poniedziałkowym spotkaniu – red.) też są zainteresowane pozostaniem.
Co ze studentami, którzy w ramach kolegium robili doktoraty na KUL-u? – Zostaną włączeni do naszego uczelnianego systemu studiów doktoranckich – mówi Górka. – Po prostu będą studiowali w KUL.
Pozostali słuchacze kolegium normalnie rozpoczną jutro nowy rok akademicki.