W razie wypadku karetka pogotowia nie dojedzie pod klatkę, a chorego trzeba będzie nieść na parking. Wszystko przez zamykane na kłódkę blokady, które odcięły dojazd do trzech bloków przy ul. Jutrzenki na Czubach. Spółdzielnia nie widzi w tym żadnego problemu.
Mieszkańcy są oburzeni. - Jak podjedzie karetka, która dotąd wjeżdżała pod klatkę? Przecież nie każda osoba może być transportowana aż na parking - alarmuje pani Małgorzata, mieszkanka jednego z bloków, która z tą sprawą zwróciła się do redakcji. - Ktoś, kto podjął taką decyzję, zachowuje się jakby był to jego prywatny folwark.
Przy każdej z bram wisi znak "zakaz ruchu” wraz z tabliczką informującą, że nie dotyczy to policji, pogotowia ratunkowego i straży pożarnej. Niżej jest druga tabliczka, z numerem telefonu komórkowego do pracowników ochrony. To oni mają klucz do kłódki.
- Jak oni to sobie wyobrażają? Że lekarz z karetki stojąc pod słupkiem będzie czekał aż ochroniarz otworzy kłódkę? Przecież to chore - irytuje się pan Stanisław.
- Dla nas taka blokada nie jest większą przeszkodą. Ale na pewno wydłuża czas dojazdu na miejsce - mówi Michał Badach, rzecznik lubelskiej straży pożarnej. Strażacy mają sprzęt, którym bez problemu mogą rozprawić się z kłódką.
Ale słupki blokują też drogę karetkom. A lekarze nie mają ciężkiego sprzętu. Ani czasu na walkę z takimi przeszkodami. - Temu, kto postawił blokadę, zabrakło chyba wyobraźni - oburza się Zdzisław Kulesza, dyrektor lubelskiego pogotowia ratunkowego.
Bloki przy ul. Jutrzenki wybudowała Spółdzielnia Mieszkaniowa Konmed. Teraz jest w stanie upadłości, zarządza nią syndyk. To jego pracownicy zdecydowali o zamontowaniu blokad. Wczoraj nie zastaliśmy ani syndyka, ani jego pełnomocnika. - Przecież tam jest podany numer telefonu, pod który trzeba zadzwonić. Ochrona pracuje całą dobę. I o każdej porze dnia i nocy może otworzyć kłódkę zanim przyjedzie karetka - usłyszeliśmy w sekretariacie Konmedu. Ale zarządcy bloków nie przewidzieli tego, że pomoc może wzywać osoba, która nie ma nikogo do pomocy i nie zna numeru telefonu do ochroniarzy z kluczykiem.
- Te pięć minut biegnie niewiarygodnie szybko - mówi Kulesza. - Ktoś tu igra z losem. •