Ryszard Staworko domagał się od Spółdzielni Mieszkaniowej „Szwajcarska” kwoty ponad 6 tys. zł. Sąd przyznał mu rację. Ale spółdzielnia zażądała od lokatora identycznej kwoty. Powód? – Rzekomo wzrosły koszty eksploatacji mieszkania. Tak tłumaczą w zarządzie „Szwajcarskiej”.
W styczniu 2001 roku zażądał od „Bogdanki” zwrotu kaucji w wysokości 6 tys. zł. Kopalnia odmówiła wypłaty pieniędzy. Lublinianin postanowił więc skierować sprawę do sądu.
27 grudnia 2001 roku zapadł wyrok. Sąd uznał, że kopalnia sprzedała „Szwajcarskiej” budynek wraz z wszelkimi zobowiązaniami. Dlatego też zasądził od spółdzielni na rzecz pana Skwarki łącznie 6 148 zł 28 gr. „Szwajcarska” odwołała się od wyroku. W kwietniu tego roku Sąd Okręgowy odrzucił apelację.
– Komornik ściągnął nam pieniądze z konta – mówi Waldemar Horbaczewski, wiceprezes zarządu SM „Szwajcarska”.
Ale pod koniec listopada spółdzielnia zażądała pieniędzy od lokatora – 6 274 zł.
– Po prostu mnie zamurowało. Straszą mnie, że jeśli nie zapłacę, skierują sprawę do sądu – nie kryje oburzenia lublinianin.
– W kosztach na ten rok nie uwzględniliśmy wypłaty kaucji – wyjaśnia wiceprezes. – Spółdzielnia nie ma na to funduszy. To automatycznie zwiększyło koszt utrzymania mieszkania pana Staworko.
Lokator nie zgadza się z tym. – Przecież odzyskałem pieniądze, które mi się prawnie należały – uzasadnia.
To nie koniec sprawy. – Pan Staworko ruszył kamyczek, który może pociągnąć lawinę – twierdzi Horbaczewski. Dwóch kolejnych lokatorów zdecydowało się walczyć o zwrot kaucji. Jak ustaliliśmy, w „Szwajcarskiej” uprawnionych do tego jest około 60 osób.
– Gdy wszyscy zażądają pieniędzy, spółdzielnia może nawet zbankrutować – dodaje wiceprezes. – Uważamy, że kaucję powinna zwracać „Bogdanka”. Pozwaliśmy już kopalnię do sądu. Do wyroku jeszcze daleko, ale liczę, że będzie dla nas korzystny.