– Przepraszam wszystkie osoby, które poczuły się dotknięte tym, jak zagłosowała opozycja – mówi posłanka PO Joanna Mucha po środowym głosowaniu nad projektem ustawy zakładającej liberalizację przepisów dotyczących aborcji. Odpowiedzialnością za sytuację dotyczącą praw kobiet w Polsce obarcza natomiast prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Chodzi o środowe głosowanie nad projektem zakładającym m.in. liberalizację przepisów w sprawie aborcji, ale też dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej, przywrócenie antykoncepcji awaryjnej bez recepty i regulacji stosowania klauzuli sumienia przez lekarzy. Do skierowania go do dalszych prac w komisji zabrakło zaledwie kilku głosów. Jak się okazało, część posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej zagłosowała przeciwko, a część w ogóle nie uczestniczyła w głosowaniu.
– Jestem wstrząśnięta, czuję wściekłość i złość za to, że to głosowanie skończyło się w taki sposób – mówi posłanka Joanna Mucha. – Dziękuję Barbarze Nowackiej, jej współpracownikom i współpracowniczkom za wysiłek włożony w zbieranie podpisów i przygotowanie projektu. Sama się pod nim podpisałam. To, co się stało, to porażka opozycji. Ale całą odpowiedzialność za sytuację z prawami kobiet ponosi Jarosław Kaczyński.
Jak tłumaczy parlamentarzystka, to prezes Prawa i Sprawiedliwości jest odpowiedzialny za wprowadzenie do Sejmu projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne. Zakłada on zniesienie obowiązującego kompromisu, który dopuszcza przerwanie ciąży w trzech przypadkach: gdy zagraża ona życiu lub zdrowiu kobiety, stwarza prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby dziecka, lub gdy powstała w wyniku gwałtu.
– Ten kompromis nie jest przestrzegany. Dzisiaj kobiety, czasem w dramatycznych sytuacjach, nie mogą wykonać legalnego zabiegu aborcji w polskich szpitalach. Nawet wtedy, kiedy są w stanie zagrożenia życia twierdzi posłanka. – Daliśmy się nabrać na cyniczną grę Jarosława Kaczyńskiego. Te głosy ze strony PiS, które były za skierowaniem projektu do dalszych prac, były dokładnie policzone i nastawione na to, żeby opinia publiczna odebrała odrzucenie ustawy jako wyłączną winę opozycji.
Parlamentarzystce chodzi o to, że za skierowaniem projektu Nowackiej do dalszych prac głosowało 58 członków klubu PiS. Wśód nich byli m.in. Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Mariusz Błaszczak, a także posłowie z naszego regionu: Marcin Duszek, Krzysztof Głuchowski, Elżbieta Kruk, Beata Mazurek i Jarosław Stawiarski.
– Wyznajemy zasadę, że projekty obywatelskie, nawet te, które nie odpowiadają nam światopoglądowo kierujemy do drugiego czytania. Nie było tu dyscypliny partyjnej. A że opozycja się pogubiła i nie potrafiła policzyć głosów, to wyszło jak wyszło – komentuje poseł Głuchowski.
Przypomnijmy, że troje parlamentarzystów PO, którzy głosowali za odrzuceniem projektu, zostało wykluczonych z partii. Ci, którzy w ogóle nie oddali głosów, mają zostać ukarani. W tym gronie są trzej przedstawiciele województwa lubelskiego. Włodzimierza Kapińskiego i Wojciecha Wilka nie było wtedy w Sejmie, a Grzegorz Raniewicz nie wziął udziału w tym głosowaniu.
– Powinni sami wytłumaczyć, dlaczego podjęli takie, a nie inne decyzje – mówi posłanka Mucha. – Jeśli chodzi o konsekwencje, to mogą to być kary finansowe, albo pozbawienie funkcji w Platformie. Każdy przypadek będzie rozpatrywany oddzielnie.
>>>